Masakra w Malmedy (17.XII.1944)

Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Masakra w Malmedy (17.XII.1944)

Post autor: Raleen »

Masakra w Malmedy (17.XII.1944)

Do wydarzeń znanych jako masakra w Malmedy doszło w początkowej fazie operacji w Ardenach, a konkretnie jej drugiego dnia – 17.XII.1944 r. Nacierająca czołówka Kampfgruppe Peiper w swoim marszu w głąb pozycji amerykańskich natrafiła na przemieszczającą się kolumnę żołnierzy z baterii B 285. batalionu obserwacyjnego artylerii polowej. Wraz z nimi w konwoju poruszały się trzy sanitarki z 575. kompanii medycznej i jedna z 546. kompanii med. Wśród ofiar masakry znaleźli się także żołnierze z 32. kompanii rozpoznania pancernego oraz pojedynczy żołnierze z innych jednostek. Bateria przegrupowywała się, wykonując rozkaz przejścia spod dowództwa VII Korpusu pod dowództwo VIII Korpusu. Wydarzenia miały miejsce na skrzyżowaniu dróg w okolicy Baugnez, zwanym przez Amerykanów „Pięć Punktów”, jako że stąd rozchodziły się drogi w pięciu kierunkach, około 4 kilometrów na południowy-wschód od Malmedy. Niemiecka czołówka pancerna dość niespodziewanie natrafiła na kolumnę amerykańskich samochodów, ostrzelała ją, zatrzymując jej ruch, a następnie otoczyła, biorąc większość żołnierzy do niewoli.

To co się później wydarzyło do dziś budzi wiele sporów i kontrowersji. Wiadomo, że w pewnym momencie żołnierze niemieccy otworzyli ogień do zebranych na polu koło skrzyżowania jeńców, większość z nich zabijając (w sumie kilkadziesiąt osób), dalszych kilkudziesięciu zostało rannych. Wiadomo też, że po początkowej strzelaninie żołnierze niemieccy (z 1 DPanc. SS Leibstandarte Adolf Hitler) chodzili po pobojowisku i dobijali rannych. O ile to ostatnie zdarzenie ocenia się jednoznacznie jako zbrodnię wojenną, o tyle dyskusyjne są przyczyny, które spowodowały rozpoczęcie ostrzału. Strona niemiecka wskazywała na to, że jeńcy usiłowali uciec i że to spowodowało otwarcie ognia. Strona amerykańska, że Niemcy z premedytacją wykończyli jeńców na rozkaz swojego dowódcy Jochena Peipera. Jako argument za tym podaje się trudności logistyczne po stronie niemieckiej: oddział Peipera miał za zadanie szybkie posuwanie się naprzód i był bardzo wysunięty w stosunku do innych oddziałów niemieckich, dookoła niego były stanowiska Amerykanów, z kolei niezbyt liczne zgrupowanie pancerne nie posiadało nadmiaru ludzi, by konwojować jeńców. Żołnierze byli Peiperowi bardzo potrzebni – do walki. Jest zresztą bardzo prawdopodobne, że gdyby wysłał część z nich na tyły, to i tak po drodze cała grupa, wraz z jeńcami, trafiłaby na inny oddział amerykański, działający za jej plecami.

Z kolei jest też coraz więcej dowodów na rzecz tego, że miało miejsce coś na kształt próby ucieczki, ale jedynie, co należy podkreślić, części żołnierzy. Niżej fragment zaprzysiężonych zeznań jednego z żołnierzy amerykańskich z października 1945 roku, złożonych w obecności przesłuchującego go oficera, porucznika Raphaela Schumackera i świadka, sierżanta Franka Holthama:

Zdecydowałem się na ucieczkę i przesuwałem się ostrożnie na północ, ale gdy dotarłem do wąskiej żużlowej dróżki czy też alejki, zdecydowałem się nie przekraczać jej ani też obchodzić naokoło. Sierżant Stabulis, Flack i ja rozważaliśmy dalsze kroki. Odwróciliśmy się i powoli wróciliśmy po naszych śladach. Grupa żołnierzy stała spokojnie przed nami, więc powoli ruszyliśmy na południe, w kierunku płotu na końcu pola, używając jako osłony ciał stojących przed nami towarzyszy. Wiem, że za mną szli sierżant Stabulis i szeregowy Flack. Mniej więcej w dwóch trzecich trasy traciliśmy tę osłonę i od tego momentu trzeba było biec w stronę płotu, ile sił w nogach, przeczołgać się pod płotem, skręcić w prawo i biec jak najszybciej w kierunku ściany lasu na zachodzie. Karabiny maszynowe odezwały się, jak tylko zacząłem biec i szczęśliwie udało mi się dotrzeć do lasu, nie będąc trafionym. Kilka dni później odnaleźli mnie żołnierze z 30. Dywizji Piechoty. Chciałbym dodać, że nim dobiegłem do płotu, w tę samą stronę ruszył tłum żołnierzy i rozległy się dwa strzały, które według mojej opinii pochodziły z pistoletu lub karabinu.

Fragment za: M. Reynolds, Adiutant diabła. Jochen Peiper – Dowódca Wojsk Pancernych, Warszawa 2009, s. 124.

Pojawiają się oczywiście i inne argumenty i teorie, m.in. dotyczące tego, czy Peiper był obecny w tym czasie w pobliżu i mógł wydać taki rozkaz, czy grupa, która wzięła jeńców do niewoli, dokonała egzekucji, czy też przeprowadzili ją żołnierze z kolejnego rzutu nacierających formacji, wreszcie różnie podawana jest liczba zabitych i rannych (ciała niektórych znalezionych na polu koło Baugnez znalazły się tam w wyniku działań w innych okresach, innymi słowy, nie zostali oni zabici tego dnia, ale wcześniej bądź później, z kolei kilku ciężko rannych w strzelaninie żołnierzy, którym udało się uciec, zmarło nieco dalej). Do dziś kilka nazwisk znajdujących się na pomniku zamordowanych żołnierzy widnieje tam pomyłkowo. Ostatnią kwestią, którą podnoszono na obronę Niemców, a którą także warto wspomnieć, jest fakt, że we wcześniejszej fazie natarcia jeńcy amerykańscy odsyłani byli na tyły i traktowani zgodnie z prawem wojennym.

Uznany za głównego winnego tej zbrodni Jochen Peiper i inni esesmani, głównie z jego oddziału, zostali skazani po wojnie w specjalnym procesie, rozpoczętym 16 maja 1946 r. w dawnym obozie koncentracyjnym w Dachau. Wśród oskarżonych w procesie znaleźli się także trzej generałowie SS z 6 Armii Pancernej: jej dowódca Sepp Dietrich, jego szef sztabu Fritz Kraemer oraz dowódca I Korpusu Pancernego SS Hermann Priess. Peipera oraz 42 innych esesmanów skazano na karę śmierci przez powieszenie. Pozostałych oskarżonych skazano na długoletnie więzienie. Później ich wyroki śmierci zamieniono jednak na więzienie, uznając szereg uchybień, do jakich doszło podczas procesu. Peiper, jako ostatni spośród skazanych, został warunkowo zwolniony 22 grudnia 1956 r na okres próby mający trwać do roku 1980. W połowie lipca 1976 r. został zamordowany we Francji, gdzie pod koniec życia zamieszkał.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Ezechiel
Sous-lieutenant
Posty: 384
Rejestracja: sobota, 14 marca 2009, 08:40
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

Ostatnią kwestią, którą podnoszono na obronę Niemców, a którą także warto wspomnieć, jest fakt, że we wcześniejszej fazie natarcia jeńcy amerykańscy odsyłani byli na tyły i traktowani zgodnie z prawem wojennym.
IMHO żadna okoliczność łagodząca. Peiper był bliżej własnych tyłów, więc mógł "bawić się" w odsyłanie jeńców. Gdy stracił z nimi kontakt - "zabawa" się skończyła.
Awatar użytkownika
Anomander Rake
Général de Division
Posty: 3095
Rejestracja: poniedziałek, 29 maja 2006, 13:06
Lokalizacja: Wawa i okolice
Been thanked: 3 times

Post autor: Anomander Rake »

Niemcy z premedytacją wykończyli jeńców na rozkaz swojego dowódcy Jochena Peipera
Gdzieś czytałem (i to wielokrotnie), że Peiper nie był obecny podczas wydarzenia.

Ponadto jakieś kilka lat temu wszedł na ekrany film prod. USA (bodaj Saint and Soldiers - ale nie warto), w którym przedstawiono "masakrę pod Malmedy". Przedstawiono w ten sposób, że wydarzenie było w sumie przypadkowe, co jest chyba zgodne z nowszymi badaniami.

Kolejna sprawa to taka, że istnieją (podobno) inne udokumentowane świadectwa, że żołnierze niemieccy popełniali w trakcie ofensywy zbrodnie zarówno na osobach cywilnych jak i na jeńcach. Z tym, że były to odosobnione i nieliczne w sumie wypadki.

Wiadomo również, że żołnierze alianccy (alianci zachodni dla jasności, bo o wschodzie nie ma co wspominać) wielokrotnie rozstrzeliwali jeńców niemieckich. Przy czym sytuacje te nie były uznawane jako zbrodnicze i niemal zawsze nie były w ogóle badane. Takich sytuacji również sporo przedstawiono w filmach wojennych i są one często obecne we wspomnieniach, przy czym traktowane są wtedy realtywnie jako zwyczajne wydarzenia wojenne.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Sama zamiana wyroku sądu, który działał w Dachau, świadczy o tym, że władze amerykańskie po latach same zdały sobie sprawę, że proces przebiegał nie do końca według prawideł sztuki. Wiadomo m.in. że stosowano w nim tortury. Także śledczy byli dość nieprzypadkowo dobrani, wszyscy byli narodowości żydowskiej, tzn. przynajmniej częściowo byli pochodzenia żydowskiego.
Anomander Rake pisze: Kolejna sprawa to taka, że istnieją (podobno) inne udokumentowane świadectwa, że żołnierze niemieccy popełniali w trakcie ofensywy zbrodnie zarówno na osobach cywilnych jak i na jeńcach. Z tym, że były to odosobnione i nieliczne w sumie wypadki.

Tak, np. dwa dni później - 19 grudnia w sumie 70-80 cywili w okolicach Stavelot. Był to rejon działania grupy szybkiej KG Knittel.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Anomander Rake
Général de Division
Posty: 3095
Rejestracja: poniedziałek, 29 maja 2006, 13:06
Lokalizacja: Wawa i okolice
Been thanked: 3 times

Post autor: Anomander Rake »

Zerknąłem na wiki i tam jest jednak napisane, że rozstrzeliwanie jeńców było w KG Peiper raczej standardem niż wyjątkiem, ale nie wiem na ile są to fakty.
Ostatnio zmieniony czwartek, 1 stycznia 1970, 01:00 przez Anomander Rake, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Nie wierzyłbym Wikipedii w tym względzie. Jeśli o mnie chodzi, sądzę, że mam lepsze źródło.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Anomander Rake
Général de Division
Posty: 3095
Rejestracja: poniedziałek, 29 maja 2006, 13:06
Lokalizacja: Wawa i okolice
Been thanked: 3 times

Post autor: Anomander Rake »

Nie żebym wierzył, ale chciałem być uczciwy w tym co piszę. Zetknąłem się z informacją nieco odmienną niż wcześniejsze to o tym wspominam.
Awatar użytkownika
q.b.
Major
Posty: 1211
Rejestracja: poniedziałek, 27 listopada 2006, 13:07
Lokalizacja: W-wa
Kontakt:

Post autor: q.b. »

Nie wierzę do końca w "przypadkowość" sytuacji oraz "pokojowe" intencje żołnierzy SS z KG Peiper - faktu nie zmienia to, że zginęło grubo ponad kilkadziesiąt istnień ludzkich pozbawionych szans na jakąkolwiek obronę. Amerykanie mawiają na takie sytuacje "turkey shooting"... Termin "masakry w Malmedy" w historii jednak funkcjonuje niebezpodstawnie, a argument "niebezstronności" przy późniejszych procesach? Cóż - ..."History is written by the Victors...” słowa Winston'a Churchill'a są wystarczającą puentą.
Ostatnio zmieniony czwartek, 1 stycznia 1970, 01:00 przez q.b., łącznie zmieniany 1 raz.
"Duty, Honor, Country"
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

q.b. pisze:a argument "niebezstronności" przy późniejszych procesach? Cóż - ..."History is written by the Victors...” słowa Winston'a Churchill'a są wystarczającą puentą.
Nie wiem, czy wszyscy, którzy są podobnego zdania do Ciebie, tzn. że byli winni, zgodziliby się na ten argument. Moim zdaniem on wręcz działa w drugą stronę.

Co do winy Niemców, nie ulega wątpliwości, że dobijali rannych, tych, którzy jeszcze żyli po "turkey shooting" jak to nazwałeś, więc już to o nich świadczy, i nie zamierzam ich też specjalnie bronić. Tym bardziej ze względu na zamordowanych cywili, którzy już zupełnie nie byli winni i nie mogli stanowić zagrożenia (a mordowali też kobiety, starców i dzieci). Tylko właśnie sądzę, że trochę sprawa stała się symboliczna, bo Amerykanie chcieli jednak pewnego odwetu za duże straty i porażki w pierwszej fazie operacji. A ta sprawa ukazywała, że tak powiem trochę podskórnie, że wojska niemieckie swoje początkowe sukcesy osiągnęły "grając nieczysto". Właśnie charakterystyczne jest to, że tymi zamordowanymi cywilami (w tych samych dniach) nikt się aż tak nie przejmował.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Patrząc na sprawę nieco cynicznie, Malmedy odegrało wielką rolę w umacnianiu woli oporu u Amerykanów. Wieść o masakrze bardzo szybko dotarła do wszystkich oddziałów US Army i nawet małe grupki żołnierzy dzielnie i wytrwale broniły przepraw i blokad, wiedząc co ich może czekać po dostaniu się do niewoli.
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
clown
Général de Division Commandant de place
Posty: 4423
Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
Lokalizacja: Festung Stettin
Has thanked: 1 time
Been thanked: 8 times

Post autor: clown »

Cyniczne, acz prawdziwe.
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
Awatar użytkownika
elahgabal
Maréchal d'Empire
Posty: 6108
Rejestracja: wtorek, 18 listopada 2008, 19:14
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 10 times
Been thanked: 84 times

Post autor: elahgabal »

A jest możliwe, żeby zostało tutaj powielone wyuczone zachowanie mniej, czy bardziej typowe dla frontu wschodniego ?
Peiper zdaje się długo siedział na wschodzie i to mogła być kwestia "przyzwyczajenia"; na zasadzie, że myślano i działano w ramach schematów "radzieckich". Tam mimo wszystko miało miejsce zdziczenie "obyczajów wojennych".
Nie znam dokładnego przebiegu służby Peipera, ale przerzucenie jednostek z frontu wschodniego na zachodni nie trwało zapewne pół roku i nie było czasu na odzwyczajenie się od pewnej "swobody" działania w zakresie traktowania wrogów. Oddziały przeniosły się na front zachodni, przyzwyczajenia pozostały wschodnie...
Jest to jakiekolwiek wytłumaczenie ?
"Jakie warunki mam im przedstawić?" "Najgorsze, jakie wymyślisz."
Kondeusz do Puységur (oblężenie Furnes, 1648 r.)

https://www.youtube.com/watch?v=RUmdWdEgHgk
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Wytłumaczenie związane z frontem wschodnim mogłoby być raczej takie, że jak Rosjanie dorwali gdzieś esesmanów to zwykle im nie przepuszczali, mordując, a nieraz przed śmiercią okaleczając. Dlatego jak oni walczyli na wschodzie, to wiedzieli, że niewola raczej nie wchodzi w grę. Zapewne sami odwdzięczali się tym samym.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
elahgabal
Maréchal d'Empire
Posty: 6108
Rejestracja: wtorek, 18 listopada 2008, 19:14
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 10 times
Been thanked: 84 times

Post autor: elahgabal »

Raleen pisze:Dlatego jak oni walczyli na wschodzie, to wiedzieli, że niewola raczej nie wchodzi w grę. Zapewne sami odwdzięczali się tym samym.
Dlatego zasadnicza myśl jest taka, że nie zdążyli się mentalnie odciąć od tego schematu na froncie zachodnim.
"Jakie warunki mam im przedstawić?" "Najgorsze, jakie wymyślisz."
Kondeusz do Puységur (oblężenie Furnes, 1648 r.)

https://www.youtube.com/watch?v=RUmdWdEgHgk
Awatar użytkownika
q.b.
Major
Posty: 1211
Rejestracja: poniedziałek, 27 listopada 2006, 13:07
Lokalizacja: W-wa
Kontakt:

Post autor: q.b. »

Poszperałem tu i ówdzie i argument z przeniesieniem specyfiki zachowań wyniesionych z Ost-frontu jest nie do przyjęcia. Ze wspomnień samego Peipera (spisanych w książce Charles'a Messenger'a "Hitler's Gladiator: The Life and Times of Oberstgruppenfuehrer and Panzergeneral-Oberst der Waffen-SS Sepp Dietrich", ) dowiadujemy się o takim a nie innym sposobie motywacji "żołnierzy" (dla mnie wciąż zbrodniarzy) SS - cytuję:
...I can remember that in this material, among other things, was an order of the Sixth SS Panzer Army, with the contents that, considering the desperate situation of the German people, a wave of teror and fright should precede our troops. Also, this order pointed out that the German soldier should, in this offensive, recall the innumerable German victims of the bombing terror...
Mało tego - ze wspomnień samego Dietrich'a płynie wręcz esencja dla całej sytuacji (książka Gallahera "Malmedy Massacre"):
"..The Fuehrer said we would have to act with brutality and show no humane inhibitions. He also said that a wave of fright and terror should precede the attack, and that the enemy's resistance was to be broken by terror..."
Reasumując - Ofensywa w Ardenach to według dowódców SS ("jedynego słusznego" narodu, za jaki uwarzał się wtedy naród niemiecki), to był czas ostatecznej próby zmierzenia się z trudną, w desperacką sytuacją. Każdy żołdak SS miał prawo, a wręcz obowiązek i błogosławieństwo samego Fhrera - by wziąć na aliantach odwet za bombardowania miast niemieckich i z taką, a nie inną motywacją szedł na front by siać terror i m. in. nie brać jeńców...
Ostatnio zmieniony sobota, 2 stycznia 2010, 10:56 przez q.b., łącznie zmieniany 1 raz.
"Duty, Honor, Country"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia dwudziestolecia międzywojennego i II wojny św.”