Normandia 1944

Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43394
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3968 times
Been thanked: 2527 times
Kontakt:

Normandia 1944

Post autor: Raleen »

Wątek ten poświęcony będzie walkom w Normandii w 1944 r. Toczące się tam działania wojenne obfitowały w wiele krwawych walk, do dziś toczą się dyskusje nad słusznością posunięć wysokich dowódców obu stron - z jednej strony Hitlera i kierownictwa Wehrmachtu, które przespało początek operacji desantowej, a był to bodaj jedyny czas, kiedy takie działania przynieść mogły powodzenie. Z kolei później przewaga aliantów wzrosła na tyle, że atakowanie za wszelką cenę w większości straciło sens. Ale i Brytyjczycy, na których w pewnym momencie spoczął główny ciężar walk z najlepszymi oddziałami niemieckimi walczącymi w Normandii - jednostkami Waffen SS, nie popisały się, a w szczególności ich dowódcy. Niżej relacja z jednej z tego typu krwawych walk, które miały przynieść powodzenie, choć nigdy go nie przyniosły. Zwróćcie uwagę na autora.

Nocny atak oddziałów 12 Dywizji Pancernej SS Hitlerjugend na Bretteville, 8/9 czerwca 1944 roku. Przeciwnikiem Niemców były jednostki kanadyjskiej 3 Dywizji Piechoty.


M. Reynolds, Stalowe piekło. 1 Korpus Pancerny SS w Normandii, Warszawa 2007, wyd. Instytut Wydawniczy Erica, s. 119-121:

Ponieważ sam Jurgensen do momentu ataku nie pojawił się jeszcze na miejscu, Max Wunsche, dowódca 12. Pułku Pancernego SS, osobiście dołączył do ataku Panterę, która była jego czołgiem dowodzenia. Kurt Meyer dowodził, jak na niego przystało, czyli wprost z motocykla! W książce „Grenadierzy” podaje on własny, bardzo ekspresyjny opis ataku, który miejscami brzmi niczym „Rajd Walkirii” i pozwala nam wyobrazić sobie jak faktycznie ów atak wyglądał:

„Dowódcy czołgów otrzymują szczegółowe rozkazy; dowódcy kompanii i plutonów zbadali teren po południu i znają każdą jego fałdkę. Kompanie czołgów czekają w gotowości, aby zaatakować w formacji klina.

Kompania Rozpoznawcza grenadierów wspina się na pojazdy (Pantery); jeżdżę od czołgu do czołgu, nawołując chłopaków. Dowódca kompanii, von Buttner, mój wieloletni adiutant, w pewnym momencie przypomina mi o obietnicy, jaką dałem 15. Kompanii podczas bitwy pod Beverloo, w Belgii. Wtedy to powiedziałem: „Kompania Rozpoznawcza zawsze musi być dla pułku jak ostrze włóczni, więc na waszych barkach spoczywa bardzo duża odpowiedzialność. Obiecuję, że będę w waszych szeregach, gdy będziecie przechodzić chrzest ognia”... Helmut Belke przybywa na motorze. Zawsze był przy moim boku... od 1939 roku. W przyczepie siedzi Dr Stift [dentysta pułkowy]. Wskakuję na tylne siodełko... Po naszej prawej ryczą silniki czołgów, wszyscy Grenadierzy są już na miejscu.

Czołgi toczą się do przodu z pełną prędkością... Silnik jest naszą najlepszą bronią... Na horyzoncie pojawiają się pierwsze domy Rots... Siedzimy na wulkanie, ale Helmut nadal prowadzi motor, nie okazując zmęczenia. W tej chwili delikatnie trzymamy się motocykla, aby móc zjechać z drogi tak szybko jak to tylko będzie możliwe. Czekamy na czołgi przy wjeździe do wioski. Przyjeżdżają w kilka minut później; pierwsza grupa Kompanii Rozpoznawczej opuszcza pojazdy, aby dalej poruszać się już jako piechota. Wioska jest opuszczona, więc szybko przez nią przejeżdżamy.

Pantery... znów wracają do formacji klina. Dwie Pantery z rykiem mkną drogą w kierunku Bretteville. Reszta prze do przodu po obu stronach drogi. W ciemnościach widzę rozgrzane do czerwoności rury wydechowe pojazdów... Bum! Bum! Dwie Pantery znajdujące się z przodu wystrzeliwują pocisk za pociskiem w stronę wioski. Wjeżdżają do wioski na pełnej prędkości... Tak właśnie walczyliśmy na Wschodzie, ale czy tutaj te ataki z zaskoczenia przyniosą taki sam rezultat?

Teraz już wszystkie czołgi strzelają w kierunku wioski. Odpowiada nam ogień karabinów maszynowych. Zatrzymujemy się po prawej stronie drogi i przemieszczamy się wzdłuż rowu. Potykam się o martwego Kanadyjczyka... Gdy tak poruszamy się, słyszę czyjeś jęki... Do wioski wdziera się coraz więcej Panter z grenadierami... wyciągam rękę w kierunku jakiegoś rannego... Mój Boże, to von Buttner postrzelony w brzuch. Buttner rozpoznaje mnie i ściska za rękę, ten weteran walk frontowych zdaje sobie sprawę, że to jego ostatnia bitwa... Słyszę odgłosy po drugiej stronie drogi, jakiś cień przebiega przez nią. Przyjaciel czy wróg? Belke strzela i trafia Kanadyjczyka w głowę; sam Belke pada przy krawędzi rowu. Mój wieloletni towarzysz także stoczył właśnie swoją ostatnią bitwę.

Grenadierzy przebiegają obok nas... Łzy toczą się po mojej twarzy, coraz mniej starych towarzyszy pozostaje wśród żywych. Wskakuję na motocykl, aby znów nawiązać kontakt z czołową kompanią. Parę minut później moje ubranie płonie jak pochodnia. Zbiornik z paliwem z pobliskiej Pantery został przestrzelony i eksplodował, obejmując mnie jęzorami ognia. Grenadierzy odciągają mnie na bok i ziemią przyduszają płomienie...

W wiosce strzały padają ze wszystkich kierunków. Dotarliśmy do centrum, ale czołg znajdujący się na przedzie został trafiony. Opanowaliśmy budynek zajmowany przez dowództwo Regina Rifles. Atak z zaskoczenia okazał się skuteczny, ale gdzie jest piechota z 26. Pułku? Sami tutaj nie wytrwamy, jesteśmy za słabi, żeby przejąć całe Bretteville. O świcie, z ciężkim sercem, nakazuję żołnierzom wycofać się na wzniesienie znajdujące się na wschód od Rots.”

W istocie była to bardzo krwawa bitwa. Dzięki pomocy udzielonej przez 3. Pułk Przeciwpancerny z Kanadyjskiej Królewskiej Artylerii, którego działa przeciwpancerne wystrzeliwały nowy rodzaj amunicji, oddziały Regina Rifles przetrwały ten gwałtowny atak.

Taktyka polegająca na zaskoczeniu, tak skuteczna w Rosji, nie sprawdziła się w walce ze zdyscyplinowanymi oddziałami kanadyjskimi...
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Dżenesh
Colonel en second
Posty: 1272
Rejestracja: poniedziałek, 26 stycznia 2009, 23:07
Lokalizacja: Płock
Has thanked: 3 times
Been thanked: 18 times

Re: Normandia 1944

Post autor: Dżenesh »

Raleen pisze:Ale i Brytyjczycy, na których w pewnym momencie spoczął główny ciężar walk z najlepszymi oddziałami niemieckimi walczącymi w Normandii - jednostkami Waffen SS, nie popisały się, a w szczególności ich dowódcy.
Zwłaszcza Monty....
Oddam życie polskiego rządu za Polskę
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43394
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3968 times
Been thanked: 2527 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Tak, choć z tego co pisał ten autor Monty starał się jednak zaszczepić swoim podwładnym w pewnych okresach więcej inicjatywy. Pytanie, na ile ta jego strategia wiązania przeciwnika, podczas gdy Amerykanie wykonają główne uderzenie, była sensowna. Inna sprawa, że później zadanie ułatwił im też Hitler zostawiając prawie samą 12 DPanc. SS naprzeciw głównego trzonu sił brytyjskich.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia dwudziestolecia międzywojennego i II wojny św.”