Operacja "Market Garden"

Awatar użytkownika
clown
Général de Division Commandant de place
Posty: 4423
Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
Lokalizacja: Festung Stettin
Has thanked: 1 time
Been thanked: 8 times

Post autor: clown »

Przejrzałem źródła i nie sposób się zgodzić z twierdzeniem o magicznym uzupełnieniu sił niemieckich w rejonie Arnhem w czasie Market - Garden. Pierwsze oddziały jakie pojawiły się w rejonie Arnhem, a należące do 9 Pancernej SS to oddziały zgrupowane w dwie Kampfgruppe - Sperrlinie Spindler i Kampfgruppe Harder. Oba składały się z naprędce skleconych jednostek alarmowych i zapasowych dywizji, jakieś pododdziały Kriegsmarine nawet się znalazły.
Oddziały pionierów (KG Moeller - trzy kompanie łącznie liczące 80 ludzi) pojawiają się 18 września.
19 września pojawia się 280 StuG Brigade i są to pierwsze oddziały pancerne w tym rejonie.
Tego samego dnia pojawiają się baterie 88ek i szybkostrzelnych dział plot z KG Svoboda (SS Flak Abt. 9).
21 września utworzona zostaje Sperrverband Harzer i włączono do niej wszystkiego po trochu - Marine Kampfgruppe 642, jednostki polowe Luftwaffe (LW Kauer), holenderskie jednostki SS, 41 batalion cekaemów i inne.
24 września pojawiają się Tygrysy Królewskie z 506 sPzAbt.
Wszystkie te siły były naprędce improwizowane i nie ma mowy, by były to jakieś solidne uzupełnienia.
Aha źródła holenderskie mówią o uzupełnieniach 9 Pancernej SS z prawdziwego zdarzenia datowanych na październik - oba pułki grenadierów odesłano do Soest - Paderborn, a pułk pancerny dywizji do Sennelager.
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43393
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3965 times
Been thanked: 2525 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Stan 9 i 10 Dywizji Pancernej SS w chwili rozpoczęcia operacji

M. Reynolds, Synowie Rzeszy, Warszawa 2008, s. 148-149:

Gdy 17 września powietrzna armada aliantów pojawiła się nad holenderskim niebem, dywizja Harzera składała się z dywizyjnej kompanii eskortowej, jedenastu kompanii alarmowych, 9. batalionu rozpoznawczego Graebnera (liczącego czterystu ludzi, posiadającego trzydzieści jeden samochodów pancernych i transporterów opancerzonych) oraz 9. Pułku Pancernego, ale tylko z nazwy, bo posiadał on tylko kilka pojazdów bojowych. Dziesięć kompanii alarmowych stworzonych zostało z pozostałości dywizyjnych czołgów, grenadierów pancernych, pułku artylerii, saperów i dywizjonu przeciwlotniczego. Jedenasta kompania powstała z 9. batalionu niszczycieli czołgów SS kapitana Allwoerdena, liczącego obecnie jakieś stu dwudziestu ludzi, którzy nadal czekali na wymianę Jagdpanzer IV. Wszystkie kompanie były rozmieszczone w nieregularnym trójkącie, którego wierzchołki tworzyły Arnhem, Apeldoorn, Zutphen. Kwatera główna, sztab Harzera, jednostki łączności, żandarmerii oraz kompania eskortowa znajdowały się w Beekbergen, niedaleko Apeldoorn, 20 kilometrów na północ od Arnhem. Gdy 17 września alianckie samoloty zbliżały się do Arnhem, 9. batalion rozpoznawczy SS był na paradzie w Hoenderloo, gdzie dowódca dywizji odznaczał dowódcę batalionu Krzyżem Rycerskim za ostatnie walki w Normandii.

A co z dywizją Frundsberg? Harmel stanął z kwaterą główną i kompanią eskortową w Ruulro, 50 kilometrów na wschód od Arnhem. Brinkman z 10. batalionem rozpoznawczym SS, częściowo zmotoryzowanym (dziewięć samochodów pancernych, dwadzieścia pięć SPW i kilka rowerów) oraz szesnaście PzKpfw IV, cztery StuGi z II batalionu z 10. Pułku Pancernego SS rozlokowały się w pobliżu. Harmel wciąż czekał na brakujący I batalion tego samego pułku, który stacjonował w Grafenwoehr w Niemczech i czekał na przekazanie nowych Panter. Dwa bataliony grenadierów pancernych SS, trzy baterie z 9. Pułku Artylerii SS, w tym jedna z armatami 100 mm, pochodzące z dywizji Hohenstaufen zostały, jak poprzednio pisałem, przekazane pod jego dowództwo. Pierwszy batalion to II batalion z 19. Pułku Grenadierów Pancernych pod dowództwem kapitana SS Dr Seglera, drugi był sformowany z uzupełnień i zwany początkowo batalionem Eulinga od nazwiska dowódcy, kapitana SS Karla-Heinza Eulinga, później przemianowany na I batalion z 22. Pułku. Te dwa dodatkowe bataliony podniosły siłę 21. i 22. Pułku Grenadierów Pancernych SS. Teraz każdy z pułków posiadał po dwa bataliony. Bataliony posiadały ciężką kompanię (wsparcia) i dwie kompanie strzelców. Harmel posiadał ponadto dwa dobrze wyposażone, ale tylko częściowo zmotoryzowane dywizjony artylerii oraz batalion saperów i dywizjon przeciwlotniczy, jednak te dwa były bardzo nieliczne i słabo zmotoryzowane – dokładne szczegóły nie są znane. Wszystkie oddziały Frundsberga stacjonowały na północ od Renu, pomiędzy Arnhem i granicą niemiecką.

Wkrótce po przybyciu 6 sierpnia, poinformowano Harmela, że będzie musiał dostarczyć niewielkie grupy bojowe, jeśli zostanie gdzieś zagrożona linia obrony, a cztery dni później otrzymał polecenie, aby przekazać silną grupę bojową jako rezerwę dla 1. Armii Spadochronowej. Była to grupa bojowa (KG) Heinke, której dowódcą był major SS Heinke. Składała się ona z dwóch batalionów grenadierów pancernych (jeden kapitana SS dr Seglera, a drugi z 21. Pułku SS), kompanii rozpoznawczej batalionu Brinkmanna, batalionu saperów Troebingera i dywizjonu artylerii. Przybywając 10 sierpnia do Eindhoven, Heinke wziął pod komendę 10. batalion niszczycieli czołgów kapitana SS Roestla. Batalion ten posiadał 21 Jagdpanzer IV i kompanię dwunastu holowanych dział przeciwpancernych 40 mm, które już jakiś czas przebywały na tym terenie.


Co do przekazywania sprzętu przez żołnierzy z dywizji Hohenstaufen (9 SS) do dywizji Frundsberg (10 SS), dodam jeszcze, że tak jak pisaliśmy sabotowano rozkaz za cichym przyzwoleniem dowódcy dywizji, miedzy innymi w ten sposób, że żołnierze pozdejmowali z pojazdów gąsienice i wykazywali je następnie w raportach jako uszkodzone, co pozwalało uniknąć ich przekazywania. Dodatkowo wymontowywali części uzbrojenia.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
kot
Stabsfeldwebel
Posty: 301
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 15:13
Lokalizacja: Chojnice/Wawa

Post autor: kot »

Ponieważ od 2 miechów jakoś się w Market-Garden wciągnąłem, pozwolę sobie wtrącić swoje 3 grosze.
Po pierwsze zaznaczam, że jak na razie siedzę tylko w "Arnhem" Roberta E. Urquarta, dowódcy 1 Dywizji Powietrzno-Desantowej.
Z tego co pan Robert pisze, to była już szósta operacja do której się przygotowywali, piątą była "Comet", co dawało przesłanki do tego, aby Anglicy zajęli się planowaniem całej operacji. Mętnie coś wspomina, że licząc się z możliwością przegranej swoją 1. D.P.D. wysunęli najdalej.
Opis opinii o pomyśle Monty'ego z tejże książeczki:

Już po fakcie gen. Bradley (dowódca amerykańskiej 12 Grupy Armii) zapisał w swoich pamiętnikach: "Gdyby nabożny abstynent, Montgomery, wtoczył się pijany jak bela do naczelnego dowódcy ekspedycyjnych wojsk sojuszniczych, nie byłbym bardziej zdumiony niż proponowanym przez niego awanturnictwem"*. Wspomniany już R.W. Thompson porównał natomiast Montgomery'ego do biskupa, który nagle postanowił zostać włamywaczem i zaczął od razu od banku Anglii**."

* O.N. Bradle "Żołnierska epopeja" Warszawa 1963, s. 467
** R.W. Thompson "Montgomery, the Field Marshal" Londyn 1969, s 201-202

Nie wiem jak wy, ale mnie nachodzi myśl, że takie operacje były domeną Brytyjczyków, najpierw Dieppe 1942, a teraz "Market-Garden".
Coś jeszcze czytałem, nie wspomnę w czym to było, że Monty był wyyybitnie przeceniany, z racji walk w Północnej Afryce <które były wygrane tylko przez to że Niemców było tak mało, a z drugiej strony przyłączali się Amerykanie...>. Jak dla mnie suworowszczyzna, ale coś w tym jest.
Polska od morza do Watykanu :>

Działam też tu: http://www.fajka.net.pl/
Obecna przyjemność: G&H Ennerdale Flake i "Pół wieku w mundurze" Mierieckowa
Awatar użytkownika
AWu
Słońce Austerlitz
Posty: 18134
Rejestracja: poniedziałek, 16 października 2006, 13:40
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: AWu »

Jeszcze bylo stwierdzenie Churchila ze pod El Alamein to kazdy mogl wygrac ale pod Arnhem montgomery nie mogl

z glowy wiec nie dokladne na pewno i malo barwne jak na Churchila;>
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Nawet jeśli tworzone ex post, teksty Bradley'a i Thompsona są dużej urody! ;D
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Darth Stalin
Censor
Posty: 6598
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:58
Has thanked: 78 times
Been thanked: 180 times

Post autor: Darth Stalin »

Synowie Rzeszy pisze:Wkrótce po przybyciu 6 sierpnia, (...) Przybywając 10 sierpnia do Eindhoven, Heinke wziął pod komendę 10. batalion niszczycieli czołgów kapitana SS Roestla. Batalion ten posiadał 21 Jagdpanzer IV i kompanię dwunastu holowanych dział przeciwpancernych 40 mm, które już jakiś czas przebywały na tym terenie.
Jak rozumiem to jest z polskiego tłumaczenia? Bo ten kawałek zawiera trzy bzdury, i to oczywiste:
1. Nie mógł to być 6 sierpnia, tylko 6 września - w sierpniu to jeszcze w najlepsze trwała bitwa normandzka
2. To samo dotyczy "10 sierpnia" - to był wrzesień przecież!
3. żadne tam "działa ppanc kal. 40mm" tylko normalne PaK 40 kal 75mm...
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43393
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3965 times
Been thanked: 2525 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Darth, tak to jest niestety z tego tłumaczenia. Przyznam, że w jednym miejscu zauważyłem ten sierpień i poprawiłem sam w cytowanym tekście, ale wyszło, że jest tego więcej. Cóż, teraz wyszła druga edycja, po gruntownej korekcie.

Jeśli o mnie chodzi, też rzecz jasna zainteresowałem się tematem raczej przy okazji, więc proszę mnie nie brać za żadnego eksperta (zresztą, ci którzy mnie znają wiedzą, że to nie moja działka...), ale postaram się jeszcze coś wrzucić.

Książka Urquharta jest na pewno dobra, chociaż trzeba brać pod uwagę, że był on bezpośrednio zainteresowany "w sprawie" stąd o pewnych rzeczach raczej ciężko mu było pisać. Ze swojej strony postaram się jeszcze coś wrzucić w najbliższym czasie, bo po części mam wrażenie, że wcześniej zostałem nieco mylnie zrozumiany co do tych szans Niemców.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
CHOMIK militarny
Sergeant Major of the Marine Corps
Posty: 324
Rejestracja: poniedziałek, 20 listopada 2006, 16:25
Lokalizacja: Szczecin/UK
Kontakt:

Post autor: CHOMIK militarny »

O Arnhem to najlepiej poczytać w znakomitej ksiązce "O jeden most za daleko". Do tego można polecić "Żołnierską epopeje" Bradleya, jakieś książki Skibińskiego, wspomnienia Sosabowskiego. I Dość jasne stanie się że ta operacją to najlepszy przykład nieudolności Alianckiego dowództwa, ich totalnej bezmyślności i lekceważenia przeciwnika. Oraz dowód niezwykłych zdolności organizacyjnych Niemców, dużej karności i znakomitej pracy sztabowców.
W skrócie wygladało to tak że:
- zdecydowanej wiekszości oficerów alianckich wydawało się że już jest po wojnie, że wystarczy zrobic jeszcze tylko jeden drobny krok i już wkroczą do Niemiec, a ci poddadzą sie już bez większego oporu
- wymyślono naprędce kolejny już, mocno improwizowany plan opercji desantowej, w których roiło się od głupot ( w skrócie wyglądało to prawie tak jakby posuwajac się "frontem", klinem o szerokości paru kilometrów chcieli dotrzeć do Berlina, i naiwnie liczyli że Niemcy nie będą im w tym specjalnie przeszkadzać). Do realizacji tej operacj dążono niejako na siłę, bo wielu uważało że skoro powstały elitarne wojska powietrznodesantowe to powinny być w takiej operacji użyte
- totalnie zlekceważono wszelkie informacje od wywiadu na temat sił niemieckich, terenu etc. Nie wizęto pod uwagę ani zdania holenderskiego ruchu oporu, ani sceptycznych uwaga niektórycch co trzeżwiej myślących dowóców i sztabowców (wśród nich był Soasbowski - przed wojną wykładał w polskiej szkole wojskowej taktykę walki)
-sami Niemcy byli w opłakanej sytuacji, i w rejonie mieli tylko improwizowaną zbieraninę róznego rodzaju wojsk, często bez broni i wyposażenia, o niskiej wartości wojskowej. Sami byli często przekonani że wojna jest już przegrana. Mimo to przystąpili z determinacją do walki. A ich zwycięstwo było możliwe właściwie dzieki alianckim błędom, i czesto braku większej woli walki i chęci do działania ( dotyczy to głownie wojsk z XXX korpusu)
- już po walce angielscy głownie dowódcy zaczeli szukać na siłe rożnych przyczyn porażki, starajac się zwalić winę a to na Sosoabowskiego, a to na pech, a to na lotnictwo etc. Wszystkiemu byli winni albo inni, albo czyniki obiektywne. I pojawiały się różne komentarze i deklaracje, w stylu tego kabaretowe stwierdzenia Montgomerego gdzie stwierdził "że w 90% opercję uważa za udaną".

PS wielu twierdzi że operacja mogła siępowieść gdyby zamiast XXX korpusu szły wojska, amerykańskie czy polskie, ale nie sądze żeby wiele to zmieniło. Cały ten niby plan to była głupota i zenada, i nawet zdobycie i utrzymanie mostu w Arnhem wiele by nie zmieniły. Nie dało się wygrać wojny próbując dotrzeć wąskim klinem do serca Niemiec. A wogóle plan to powstał oczywiście jako skutek chorej rywalizacji między Montgomerym a Amerykanami, zwłaszcza Bradleym i Pattonem.
Pinky: Hej móżdżku, co będziemy robić dziś wieczorem? Mózg: To co zwykle Pinky, to co zwykle. Spróbujemy opanować świat.
Awatar użytkownika
kot
Stabsfeldwebel
Posty: 301
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 15:13
Lokalizacja: Chojnice/Wawa

Post autor: kot »

A ja bezczelnie dodam może do Chomika i jego wywodów z pewnością godną prawdziwego laika i nieuka, że da się zauważyć mniej więcej od tego momentu <no i oczywiście po zimowej nauczce w Ardenach>, pewną zmianę strategii. Otóż nagle Monty chyba przestał się "ścigać" w marszu na Berlin... został tylko Patton i Żukow.
Laik ze mnie i poprawcie mnie w tych licznych momentach w których popełnię błędy, ale wydaje mi się że nagle zachodni alianci oprzytomnieli i zostawili Berlin dla Rosjan.
Polska od morza do Watykanu :>

Działam też tu: http://www.fajka.net.pl/
Obecna przyjemność: G&H Ennerdale Flake i "Pół wieku w mundurze" Mierieckowa
Awatar użytkownika
CHOMIK militarny
Sergeant Major of the Marine Corps
Posty: 324
Rejestracja: poniedziałek, 20 listopada 2006, 16:25
Lokalizacja: Szczecin/UK
Kontakt:

Post autor: CHOMIK militarny »

Berlin został zostawiony Rosjanom na mocy porozumień międzynarodowych. Zresztą po porażce pod Arnhem i niemieckiej kotrofensywie w Ardenach, oraz wobec wcześniejszcyh problemów logistycznych dla wszystkich stało się jasne że pokonanie Niemeic i zdobycie Berlina to nie taka prosta sprawa jak się większosci wydawało. W przciwieństwie do Rosjan Aliantom zależalo na życiu własnych żołnierzy.
Pinky: Hej móżdżku, co będziemy robić dziś wieczorem? Mózg: To co zwykle Pinky, to co zwykle. Spróbujemy opanować świat.
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

kot pisze:Otóż nagle Monty chyba przestał się "ścigać" w marszu na Berlin...
Monty'emu po prostu raz w życiu odbiło, ale na szczęście równie szybko mu przeszło. W czasie forsowania Renu wrócił już do swoich typowych metod wojowania, dzięki czemu wielu brytyjskich, kanadyjskich i polskich żołnierzy przeżyło wojnę.
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43393
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3965 times
Been thanked: 2525 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Odnośnie tego, co we wcześniejszej części dyskusji pisał clown, czyli reorganizacji wojsk niemieckich i nagłego, niespodziewanego dla aliantów zwiększenia ich liczebności i zdolności bojowej, muszę doprecyzować: Reynoldsowi chodziło nie tyle o SS, co o pozostałe jednostki w tym rejonie, głównie 1 ASpad. gen. Kurta Studenta. Niżej krótki fragment na ten temat.

M. Reynolds, Synowie Rzeszy. II Korpus Pancerny SS w Normandii, Ardenach i na froncie wschodnim, Warszawa 2008, wyd. Instytut Wydawniczy Erica, s. 147:

Według wszelkich standardów był to niezwykły wyczyn, jeśli chodzi o improwizację i organizację. Szczegóły są dosyć skomplikowane i nieczytelne, ale na szczęście nas nie interesują. Wystarczy powiedzieć, że już 13 września została zorganizowana, chociaż nieszczelna, stała linia obrony, ciągnąca się od ujścia Skaldy aż do Maastricht. Obsadziły ją zaledwie trzydzieści dwa pospiesznie sklecone bataliony, tworzące cztery podstawowe dywizje (trzy z pułków spadochronowych zgrupowano jako 7. Dywizję Spadochronową, pod dowództwem generała Erdmanna), wspierane przez dwadzieścia pięć dział szturmowych. Podstawowy trzon obrony został zorganizowany, a za nim można było tworzyć nowe grupy bojowe. Horrocks powiedział po wojnie, że „Niemcy dokonali jednego z największych odrodzeń w historii wojny”.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43393
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3965 times
Been thanked: 2525 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Tym razem odnośnie tego, o czym pisał Andy. Jak wspominałem, generalnie się tu zgadzamy, co więcej poniżej znajdziecie nawet dodatkowe fakty potwierdzające to, o czym pisał, czyli że istniała możliwość osiągnięcia tych samych celów przy zwykłym kontynuowaniu natarcia. Wystarczyło cały czas, systematycznie, bez przerw nacierać. Uzyskałem od wydawcy zgodę na trochę szersze cytaty, więc niżej jeszcze dwa fragmenty.

M. Reynolds, Synowie Rzeszy. II Korpus Pancerny SS w Normandii, Ardenach i na froncie wschodnim, Warszawa 2008, wyd. Instytut Wydawniczy Erica, s. 150-151:

Na wybrzeżu Normandii były odpowiednie ilości zapasów, problem polegał na dostarczeniu ich do jednostek liniowych. Pierwszy pociąg z zaopatrzeniem dojechał do Paryża z Normandii już 30 sierpnia, ale większość zaopatrzenia nadal docierała samochodami. Chester Wilmot w książce „The Struggle for Europe” opisał ten problem:

„Zniszczone mosty nad dolną Sekwaną, zdewastowane stacje rozrządowe i ogólna dezorganizacja systemu kolejowego – wszystko to było rezultatem ataków powietrznych, tak koniecznych do odniesienia wielkiego zwycięstwa nad Niemcami w Normandii – teraz chroniły ocalony Wehrmacht przed pościgiem oddziałów Eisenhowera.”

Jest również bardzo interesujące, co napisał Horrocks po wojnie:

„Wierzę, że gdybyśmy skorzystali z szansy i pociągnęli naprzód, zamiast zatrzymywać się w Brukseli, to cały przebieg wojny w Europie uległby zmianie. Do 3 września nadal mieliśmy w pojazdach paliwa na 100 kilometrów, a każdego następnego dnia zaopatrzenie było w naszym zasięgu... Kiedy 7 września zezwolono nam na dalszy atak, sytuacja pogorszyła się drastycznie... Zamiast w ciągu tych trzech dni być 50 mil dalej... cały korpus ugrzązł w zażartych walkach na froncie szerokości 5 kilometrów. Dywizji Pancernej Gwardii zajęło cztery dni pokonanie następnych dziesięciu mil, aby dotrzeć do kanału Moza – Skalda.”

Potem potwierdził swoje słowa w serialu telewizyjnym „World at War”, gdy wspominał o wyzwoleniu 3 września Brukseli:

„Rozkazano nam się zatrzymać. Jako powód podano braki zaopatrzeniowe. Teraz jest gorzej... Oni (nie podaje kto, ale prawdopodobnie mówił o Dempseyu i Montgomerym) powinni skorzystać z tej szansy... Mogliśmy wymieść ich (Niemców) bez kłopotu i doskoczyć do Renu. Bez dyskusji. Był to, według mnie, wielki błąd.”

Jest również jasne, że braki w paliwie i amunicji nie przeszkodziły Pattonowi z błogosławieństwem Bradleya we wznowieniu 5 września ofensywy. Pojawiają się zatem tylko małe wątpliwości, czy gdyby Brytyjczycy ruszyli do ataku 4 września, a nie 7, to konsekwencje dla Niemców mogłyby być dużo gorsze. Nawet nie byli oni specjalnie zaskoczeni, gdy raport wywiadu SHAEF, z kończącego tydzień 4 września, donosił o sytuacji niemieckiej armii, znajdującej się przed brytyjską 2. Armią: „nie ma żadnych zwartych jednostek, tylko kilka grup uciekinierów, zdezorganizowanych, a nawet zdemoralizowanych, znaczne braki w ekwipunku i uzbrojeniu”.


M. Reynolds, Synowie Rzeszy. II Korpus Pancerny SS w Normandii, Ardenach i na froncie wschodnim, Warszawa 2008, wyd. Instytut Wydawniczy Erica, s. 153:

Po południu 10 września samochody pancerne operujące w czołówkach Dywizji Pancernej Gwardii ominęły niemieckie pozycje w Hetchel i „doskoczyły” do nietkniętego mostu nad kanałem Alberta w Neerpelt. W ostatnich promieniach słońca pancerna grupa bojowa zabezpieczyła zdobycz i „zapuściła korzenie” po drugiej stronie kanału. „Pojedynczy cios” w kierunku Ruhry, o którym marzył Monty, stawał się rzeczywistością. Ktoś może być ciekaw, co by się stało, gdyby sytuacja się odwróciła i to Niemcy zdobyli przyczółek wśród pozycji wycofującej się brytyjskiej armii? Albo gdyby dowódcą w tym momencie był George Patton? Jeden z młodych brytyjskich oficerów napisał później, jakby odpowiedź na te pytania, cytując dowódcę swojego korpusu:

„Byliśmy ciekawi, dlaczego stoimy spokojnie. Zdobyliśmy most przy minimalnym oporze wroga i mogliśmy spodziewać się, że natarcie będzie kontynuowane. Trzeba było wykorzystać sytuację i nie dać Niemcom czasu na zorganizowanie obrony. Od 11 do 16 sierpnia Dywizja Gwardii stała bez ruchu, przez sześć pełnych dni, dając Niemcom czas na zorganizowanie obrony... Opóźnienie systematycznie rosło, bo szef sztabu, przy entuzjastycznym wsparciu bezczelnych generałów wojsk desantowych już planował operację spadochronową... Twierdzono również, że to opóźnienie było konieczne (nim wznowiono natarcie Dywizji Pancernej Gwardii), aby mogły dotrzeć dostawy żywności, paliwa i amunicji... do XXX Korpusu... Ale sytuacja z zaopatrzeniem nigdy nie była taka zła... jeśli trzeba było, to zrzuty z powietrza mogły wszystko załatwić. A tak bezcenna okazja została bezmyślnie zmarnowana.”
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia dwudziestolecia międzywojennego i II wojny św.”