Coś trzeba było jeść...

Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43394
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3966 times
Been thanked: 2526 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Ciekawe, i to dotyczy Niemców jak wnioskuję z kontekstu. Taka improwizacja trochę nie w ich stylu.

Odnośnie Sowietów ja pamiętam z kolei z jakiejś książeczki obrazek jak kawalerzyści dostarczają pociski artyleryjskie: jadą na koniu, po dwa każdy pod pachę i do przodu. Nie wiem na ile to propagandowe, ale chyba nie.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
kot
Stabsfeldwebel
Posty: 301
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 15:13
Lokalizacja: Chojnice/Wawa

Post autor: kot »

A co do zepsutego prowiantu to Grzesiuk w "Pięć lat kacetu" opowiada jak cały obóz <Gusen albo Mauthausen> przez miesiąc miał dietę z zupy z suszonych owoców/warzyw. Były to odpadowe transportu dla Wehrmachtu na front wschodni ponoć, zepsute lub z mięskiem w postaci robaczków.
Polska od morza do Watykanu :>

Działam też tu: http://www.fajka.net.pl/
Obecna przyjemność: G&H Ennerdale Flake i "Pół wieku w mundurze" Mierieckowa
Dżenesh
Colonel en second
Posty: 1272
Rejestracja: poniedziałek, 26 stycznia 2009, 23:07
Lokalizacja: Płock
Has thanked: 3 times
Been thanked: 18 times

Post autor: Dżenesh »

Raleen pisze:Ciekawe, i to dotyczy Niemców jak wnioskuję z kontekstu. Taka improwizacja trochę nie w ich stylu.
Zgadza się. Z rozpędu przyjąłem że wszyscy wiedzą, gdzie służył autor.

Co do improwizacji to wydaje mi się, że cała kampania rosyjska była dla Niemców jedną wielką improwizacją.
Kot pisze:A co do zepsutego prowiantu to Grzesiuk w "Pięć lat kacetu" opowiada jak cały obóz <Gusen albo Mauthausen> przez miesiąc miał dietę z zupy z suszonych owoców/warzyw. Były to odpadowe transportu dla Wehrmachtu na front wschodni ponoć, zepsute lub z mięskiem w postaci robaczków.
Z tego co pamiętam to Grzesiuk nie pisał, że owe owoce (a nie warzywa) były pierwotnie przeznaczone na front wschodni. Napisał, że ogólnie były przeznaczone dla wojska.

PS. Jestem zdziwiony, że ktoś jeszcze czyta Grzesiuka. To moja ulubiona trylogia juz od czasów podstawówki
Oddam życie polskiego rządu za Polskę
Awatar użytkownika
kot
Stabsfeldwebel
Posty: 301
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 15:13
Lokalizacja: Chojnice/Wawa

Post autor: kot »

dobra nie mogę się kłócić co do dosłownego brzmienia bo książki obecnie przy sobie nie mam, ale sens chyba jasny ;) <btw... dobrze kojarzę że to przy tej zupce był apetyczny opis centymetrowej warstwy robaczków po ugotowaniu?>

A co do zdziwienia, to nie ma się czemu dziwić ;) po prostu w pewnym momencie zaczęło się czytać wszysko z półki ojca, jak się dorosły żeby dosięgnąć ;)
Polska od morza do Watykanu :>

Działam też tu: http://www.fajka.net.pl/
Obecna przyjemność: G&H Ennerdale Flake i "Pół wieku w mundurze" Mierieckowa
Dżenesh
Colonel en second
Posty: 1272
Rejestracja: poniedziałek, 26 stycznia 2009, 23:07
Lokalizacja: Płock
Has thanked: 3 times
Been thanked: 18 times

Post autor: Dżenesh »

kot pisze:dobrze kojarzę że to przy tej zupce był apetyczny opis centymetrowej warstwy robaczków po ugotowaniu?>
Tak dobrze kojarzysz. Grzesiuk nawet był zadowolony bo to też było coś do jedzenia. Komsumował tę zupke z zamkniętymi oczyma bo nawet mimo głodu ich widok nie był zbyt apetyczny. Z tego co teraz sobie przypomniałem te owoce to chyba były rodzynki lub śliwki.
kot pisze: A co do zdziwienia, to nie ma się czemu dziwić ;) po prostu w pewnym momencie zaczęło się czytać wszysko z półki ojca, jak się dorosły żeby dosięgnąć ;)
Ja lekturę Grzesiuka rozpocząłem z rekomendacji ojca. Radził mi zacząć od "Boso ale w ostrogach" bo "Pięć lat kacetu" uznał za zbyt "ostre" jak na mój wiek (6-7 klasa podstawówki). Potem poleciało...
Oddam życie polskiego rządu za Polskę
Awatar użytkownika
kot
Stabsfeldwebel
Posty: 301
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 15:13
Lokalizacja: Chojnice/Wawa

Post autor: kot »

Iii tam najfajniejsze jest "Na marginesie życia"... w dobrym momencie przeczytałem i zacząłem doceniać "dorosłych" ;) Poza tym jego podejście do życia i charakter ukształtowany "awansem społecznym" raz że pokazuje prawdę czasu, dwa że każe się zastanowić nad własnym szczęściem.
No chłopak nie miał szczęścia od początku do końca a jednak do czegoś doszedł.
Polska od morza do Watykanu :>

Działam też tu: http://www.fajka.net.pl/
Obecna przyjemność: G&H Ennerdale Flake i "Pół wieku w mundurze" Mierieckowa
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43394
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3966 times
Been thanked: 2526 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Rosyjska racja żywnościowa dla żołnierza frontowego to około 1/3 racji brytyjskiej z 1942 r. (w kaloriach)
Na pole walki i wszędzie tam, gdzie kuchnia polowa nie mogła dotrzeć, żołnierze zabierali ze sobą racje żywności na jeden dzień w płóciennych chlebakach przytroczonych do pasa. Racje żywności na jeden dzień dla oddziału podróżowały w jego kuchni polowej, racje na kolejne dwa dni w taborach, zaś racje na jeszcze jeden dzień dla wszystkich oddziałów wchodzących w skład dywizji wieziono w dywizyjnej kolumnie transportowej. Każdy żołnierz wyposażony był także w tzw. eiserne Portion (żelazną porcję), która przeznaczona była do wykorzystania tylko w szczególnych okolicznościach, na rozkaz dowódcy oddziału. Składała się z niewielkiej ilości, „Zwiebacku”, czyli dwukrotnie pieczonych sucharów z pszennej mąki oraz małej puszki „Dauerfleisch”, czyli mięsa w konserwie. Niemieckie oddziały otrzymywały także konserwowany chleb w kartonie, zwany „Dauerbrot”. Na linii frontu albo na obszarze przyfrontowym żołnierze Wehrmachtu jedli zwykle na kolację żytni chleb z margaryną i wędzoną kiełbasą. Na froncie wschodnim zdarzało się nieraz, że Niemcy mieli do dyspozycji tylko gotowane ziemniaki, a w miarę przedłużania się działań wojennych ich sytuacja zaopatrzeniowa systematycznie się pogarszała.

:arrow: Niemiecka dywizja piechoty w czasie II wojny św. wymagała około 200 ton zaopatrzenia dziennie, by zachować wartość bojową.
:arrow: Niemiecka dywizja pancerna potrzebowała 300 ton.
:arrow: W latach 1944-1945 angielska lub amerykańska dywizja pancerna, znacznie lepiej wyposażona w pojazdy i artylerię, potrzebowała aż 650 ton.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Dżenesh
Colonel en second
Posty: 1272
Rejestracja: poniedziałek, 26 stycznia 2009, 23:07
Lokalizacja: Płock
Has thanked: 3 times
Been thanked: 18 times

Post autor: Dżenesh »

Gdy znajdę chwilkę czasu to wrzucę na forum informację jak wyglądały racje żywnościowe w armii Mussoliniego. Tymczasem tu dość ciekawy filmik pokazujący transport zaopatrzenia na froncie wschodnim. I gdzie ten "zmotoryzowany" Wehrmacht? :>
http://www.youtube.com/watch?v=T5d8Xxtl ... re=related
Oddam życie polskiego rządu za Polskę
Dżenesh
Colonel en second
Posty: 1272
Rejestracja: poniedziałek, 26 stycznia 2009, 23:07
Lokalizacja: Płock
Has thanked: 3 times
Been thanked: 18 times

Re: Coś trzeba było jeść...

Post autor: Dżenesh »

Standardowe posiłek jednostek stacjonujących we Włoszech

Śniadanie – czarna kawa i dwa suchary; obiad – włoskie ciasto (niestety nie wiem co to jest) lub zupa jarzynowa względnie ryż, mięso, chleb, owoce i wino (jedna menażka na każdego więc nie było chyba specjalnie mocne); kolacja – zupa jarzynowa,, włoskie ciasto, ser, owoce, wino, konserwa wołowa lub zupa na wołowinie (niekiedy wydawana zamiast sera albo wołowiny w puszce). Wojsko otrzymywało od papieża dyspensę zezwalającą na jedzenie mięsa w piątki, a nawet w Wielki Piątek. Zwolnienie to było konieczne, ponieważ 95% Włochów było katolikami. W niedziele wydawano ciastka, a czasem marmoladę i czekoladę

Posiłki jednostek stacjonujących poza Włochami (na przykładzie jednostek afrykańskich)

Wyżywienie takie jak w kraju. Dodatkowo wołowa konserwa i dwa suchary tylko dla pierwszoliniowych jednostek. Ponadto niektóre jednostki (także pierwszoliniowe) dostawały tzw. luksusowy przydział na który składały się łyżka marmolady, 50 gramów czekolady, papierosy, 0,1 litra anyżówki i litr wody dziennie (normą było 5 litrów na dobę). Posiłki spożywano przeważnie „na zimno”.

Źródło: Rex Trye „Żołnierze Mussoliniego”
Oddam życie polskiego rządu za Polskę
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia dwudziestolecia międzywojennego i II wojny św.”