Operacja "Barbarossa"

olek
Appointé
Posty: 45
Rejestracja: niedziela, 8 października 2006, 13:03

Post autor: olek »

Poza tym nie można zapminac też że jednak AC była liczna i dobrze wyposażona w broń.
Mimo to o 1,5 mln. słabsza od przeciwnika.
Zresztą sam Sołonin również podaje przykłady takiej dobrej postawy. Jeśli nawet połowa czy 2/3 sił danego korpusu gdzieś sie zapodziała, to pozostałe jednak podejmowąły walkę - często bardzo skutecznie ( często zasługa dobrych czołgów).
Mimo to uważa że wszyscy rzucali broń i hurtem uciekali na ciężarowkach za starą granicę bo nie byli pilnowani przez NKWD.
Przyczyna klęski jest prozaiczne i nie trzeba tutaj szukać sensacji. Po prostu niezmobilizowana i nieskoncentrowana RKKA została zaskoczona operacyjnie przez przeważającego przeciwnika, który zdobył inicjatywę strategiczną, narzucił sowietom sposób walki, złamał wszelkie ich plany, bił ich częściami, a panika i porzucanie broni to przede wszyskim efekt psychologiczny okrążenia i czołgów na tyłach. Przy porzucaniu ciężkiego sprzętu dużą rolę musiał również odegrać logistyka. Przecież jednostki tyłowe wojsk mobilizowano dopiero od 23 czerwca 41.

Narazie.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2493 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

cdc9 pisze:A ja czytałem i po prostu oczom nie wierzę kiedy czytam te (...) o znikających, i niewalczących Rosjanach. Czytając to wszystka zacząłem przeglądać swoją bibliotekę szukając różnych opinii o czerwcu i cieszę się, że Olek coś na ten temat pisze. Jeśli trzeba to też posłużę się źródłami.
PS. Te kropki w nawiasach to oznaczenie samocenzury aby nie dostać bana. :wink:
Sołonin również podaje, że kilka jednostek walczyło dzielnie, tego nie neguje. Dyskusja jest raczej na tym poziomie, czy większość walczyła, czy większość zachowywała się tak jak generalnie opisuje.
olek pisze: Przecież jednostki tyłowe wojsk mobilizowano dopiero od 23 czerwca 41.
Z tym, że Sołonin stara się, za Rezunem vel Suworowem udowodnić, że istniał "Wielki Plan" pochodu na zachód. Wskazuje jako przykład mobilizację, wcześniejszą 1 DPanc. i przerzucenie jej na granicę fińską. Szereg innych faktów wskazujących, że dowódcy różnych jednostek dostali jeszcze zanim rozpoczęła się wojna rozkazy mobilizacyjne i że te jednostki były już w chwili ataku Niemców zmobilizowane. Ponadto wskazuje na zdumiewający fakt agresji w pierwszych dniach ZSRR na Finlandię, która w okresie rozpoczęcia Barbarossy starała się za wszelką cenę zachować neutralność, że w chwili gdy do walki z Niemcami były potrzebne masy lotnictwa, część jego jakby 22 czerwca zupełnie nic się nie stało rozpoczęła atak lotniczy i to zmasowany na Finlandię.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
CHOMIK militarny
Sergeant Major of the Marine Corps
Posty: 324
Rejestracja: poniedziałek, 20 listopada 2006, 16:25
Lokalizacja: Szczecin/UK
Kontakt:

Post autor: CHOMIK militarny »

olek pisze:...
Mimo to uważa że wszyscy rzucali broń i hurtem uciekali na ciężarowkach za starą granicę bo nie byli pilnowani przez NKWD.
Teraz to trochę przeginasz i mijasz się z prawdą - może taki jest ogólny wydźwięk ksiażki, ale autor wyrażnie zaznacza że częśc oddziałów staneła jednak zdecydowanie do walki - np. grupa która opnowała Dubno(?) - sporo o tym pisze w książce. Co wiecej na tej podstawie stara się udowodnić tezę że gdyby wszyscy walczyli równie odważnie to nawet nie mając dużo paliwa, amunicji odcięci etc. mogli zadać bardzo duże straty Niemcom i nawet ich zatrzymać. Ta przecież stosunkowo nieduża (w porównaniu do całości sił w rejonie) grupa związała walką na kilka dni liczne siły Niemieckie, zadała im duże straty - Niemcy nie mogli sobie poradzić zwłaszcza z ciezkimi KW i T-34. Mogła zdziałać jeszcze więcej gdyby po zdobyciu Dubna ruszayła dalej, a nie czekala aż Niemcy ściągną posiłki i otoczą miasto.
Pinky: Hej móżdżku, co będziemy robić dziś wieczorem? Mózg: To co zwykle Pinky, to co zwykle. Spróbujemy opanować świat.
Awatar użytkownika
toldo
Kapitan
Posty: 803
Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 23:36
Lokalizacja: Zduny

Post autor: toldo »

a panika i porzucanie broni to przede wszyskim efekt psychologiczny okrążenia i czołgów na tyłach.
A i 4 godziny Stalina, który czekał niewierząc co sie stało oraz brak odpowiednich kadr dowódczych.

Potem ulewy spowolniły marsz. A na końcu mróz.

W lato nieźle ich tłukli. :roll:
O ile się orientuje bardzo podobnie było w Jugosławi w 1941. ( chyba że znowu propaganda namieszała - wszystko jest możliwe). Gdzieś czytałem że np. Serbwie byli znacznie bardziej skorzy do walki z Niemcami niż Chorwaci.
Zacznijmy od tego, ze Chorwaci w ogóle nie byli skorzy do walki, bo mieli własne choć marionetkowe państwo.
Tak samo na terenie Słowacji nic sie nie działo.

A ZSRR to już inna bajka, ponieważ tam było dużo narodów, które nie lubiły komunistów.
Być moż też walczono czasem do końca bo nie było jak i gdzie uciekać. Coś takiego wystąpiło przecież we Francji w 1940r. W pierwszej fazie kampani postawa Francuzów była bardzo kiepska - łatwo wpadali w panikę i uciekali.
Propaganda niemiecka, Francuzi w 1940r. panicznie bali sie Niemców.
Awatar użytkownika
CHOMIK militarny
Sergeant Major of the Marine Corps
Posty: 324
Rejestracja: poniedziałek, 20 listopada 2006, 16:25
Lokalizacja: Szczecin/UK
Kontakt:

Post autor: CHOMIK militarny »

Co ty nie powiesz toldo? - Chorwaci w kwietniu (przed atakim Osi dokładniej) 1941 mieli swoje marionetkowe państwo? Jesteś tego pewien?:?:
Pinky: Hej móżdżku, co będziemy robić dziś wieczorem? Mózg: To co zwykle Pinky, to co zwykle. Spróbujemy opanować świat.
Awatar użytkownika
toldo
Kapitan
Posty: 803
Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 23:36
Lokalizacja: Zduny

Post autor: toldo »

Wikipedia mowi:
W roku 1941 faszystowskie ugrupowanie ustaszy na czele z Ante Paveliciem przejęło władzę, ogłosiło niepodległość i powstało Niezależne Państwo Chorwackie (NDH). Terytorium Chorwacji sprzymierzonej wówczas z Niemcami obejmowało Chorwację właściwą (choć nie całą, część terytorium przyłączono do Włoch) oraz tereny dzisiejszej Bośni.
Awatar użytkownika
CHOMIK militarny
Sergeant Major of the Marine Corps
Posty: 324
Rejestracja: poniedziałek, 20 listopada 2006, 16:25
Lokalizacja: Szczecin/UK
Kontakt:

Post autor: CHOMIK militarny »

Owszem, PO kapitulacji Jugosławi powstało państwo chorwackie. Ale mi chodziło przecież o postawę Chorwatów podczas inwazji niemieckiej.
A było ona taka że nie chcieli walczyć z Niemcami i zdarzało się chyba nawet że całe oddziały złożone głównie z Chorwatów od razu się poddawały, podczas gdy reszta wojska walczyła dość dzielnie.

Podobna mogła być postawa wielu żołnierzy AC narodowści np, ukraińskiej.

EDIT - a może nastąpiło to jeszcze w trakcie walk - jak tak to przepraszam za błąd.
Pinky: Hej móżdżku, co będziemy robić dziś wieczorem? Mózg: To co zwykle Pinky, to co zwykle. Spróbujemy opanować świat.
Awatar użytkownika
toldo
Kapitan
Posty: 803
Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 23:36
Lokalizacja: Zduny

Post autor: toldo »

No, to nie widzialem, ale postawa w czasie Inwazji Jugoslawii byla taka, ze nie chcieli wchodzic w droge niemcom, by mic swoje panstwo.
olek
Appointé
Posty: 45
Rejestracja: niedziela, 8 października 2006, 13:03

Post autor: olek »

Z tym, że Sołonin stara się, za Rezunem vel Suworowem udowodnić, że istniał "Wielki Plan" pochodu na zachód.
Ja w gruncie rzeczy też tego nie neguję. Twierdze jedynie że został obliczony na rok 1942.
Wskazuje jako przykład mobilizację, wcześniejszą 1 DPanc. i przerzucenie jej na granicę fińską. Szereg innych faktów wskazujących, że dowódcy różnych jednostek dostali jeszcze zanim rozpoczęła się wojna rozkazy mobilizacyjne i że te jednostki były już w chwili ataku Niemców zmobilizowane.
W innym temacie podałem trochę danych. Wynika z nich że owszem była przeprowadzona mobilizacja ale była to mobilizacja częściowa. Czyli to co Polacy zrobili na wiosną 1939 r. Sowieci zmobilizowali głównie jednostki bojowe w dywizjach co podniosło stany osobowe do średnio 12 tys. ludzi na dywizję. Brakowało jednak jednostek tyłowych dywizji oraz całego zaplecza pozadywizyjnego. To wszystko miało być rozbudowane w ciągu 8-10 dni od dnia M i powinno podnieść stany wojsk jak wynika z lutowego MP 41 do:
Leningradzki OW - 714 tys.(było 404 tys.)
Nadbałtycki OW - 546 tys. (było 369 tys.)
Zachodni OW - 1099 tys. (było 671 tys.)
Kijowski OW - 1388 tys. (było 907 tys.)
Odeski OW - 505 tys. (było 9 armia - 174 tys. + wojska od Krymu do Rostowa 164 tys.)
Razem - 4252 tys. (było bez wojsk pod Rostowem i na Krymie 2525 tys.)
Są to cyfry dotyczące wojsk lądowych i lotnictwa łącznie.
Ponadto wskazuje na zdumiewający fakt agresji w pierwszych dniach ZSRR na Finlandię, która w okresie rozpoczęcia Barbarossy starała się za wszelką cenę zachować neutralność, że w chwili gdy do walki z Niemcami były potrzebne masy lotnictwa, część jego jakby 22 czerwca zupełnie nic się nie stało rozpoczęła atak lotniczy i to zmasowany na Finlandię.
We wrzesniu 1940 r. niezależnie od planu wojny z Niemcami został opracowany plan wojny z Finami, który zakładał koncentracje w Leningradzkim OW około 50 dywizji wojsk lądowych. Zakładano że tyle wojsk potrzeba aby uporać sie z Finami. Na 22.06.41 w okręgu stacjonowało 21 dywizji. Jeśli wiec brać na poważnie pomysły Sołonina z pierwszego rozdziału książki, a przyznaje że są ku temu podstawy (zagadkowe ruchy 1 K.Zmech.) to należało sprowadzić do Leningradzkiego OW około 30 dywizji wojsk. Biorąc skolei pod uwagę że według planów Wasilewskiego i Żukowa dywizje te były potrzebne na kierunku polskim do uderzenia prewencyjnego, to powstaje dylemat jaki plan przyjął do realizacji Stalin. Ponieważ atak na Finlandię wykluczał atak na kierunku polskim, a atak na kierunku polskim wykluczał zgodnie z planami rozwinięcia strategicznego atak na kierunku fińskim.
Teraz to trochę przeginasz i mijasz się z prawdą - może taki jest ogólny wydźwięk ksiażki, ale autor wyrażnie zaznacza że częśc oddziałów staneła jednak zdecydowanie do walki
Kwintesencją całej ksiązki są dwa ostatnie rozdziały "Bieg na glinianych nogach" oraz "Kiedy zaczęła się wielka wojna ojczyźniana" a z ich treści wynika jednoznaczny obraz. Taki właśnie jak podałem.

Narazie.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2493 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

olek pisze:Ja w gruncie rzeczy też tego nie neguję. Twierdze jedynie że został obliczony na rok 1942.
Ja w tym temacie nie siedzę, więc pewni Ci pola nie dotrzymam jeśli chodzi o operowanie różnego rodzaju danymi i faktami. Ale mam pytanie: czytałeś tą książkę? Tzn. Sołonina. Nie przekonuje Cię to zupełnie co tam pisze?

A przeprowadzane gry sztabowe, gdzie ćwiczono warianty ofensywne?
A rozmieszczenie niektórych jednostek?

A meldunki Richarda Sorge'a z Tokio? Jak po tym Sowieci mogli być zaskoczeni?
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
toldo
Kapitan
Posty: 803
Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 23:36
Lokalizacja: Zduny

Post autor: toldo »

Jak po tym Sowieci mogli być zaskoczeni?
Stalin wierzył, że ta przyjaźń potrwa jeszcze z rok. Co najmniej.
olek
Appointé
Posty: 45
Rejestracja: niedziela, 8 października 2006, 13:03

Post autor: olek »

Ale mam pytanie: czytałeś tą książkę? Tzn. Sołonina. Nie przekonuje Cię to zupełnie co tam pisze?
Zacznijmy od tego, że Sołonin pisze strasznie chaotycznie.
Wyciągnąć z jego książki właściwie można jedną przewodnią myśl. Żołnierz sowiecki w momencie gdy uciekł wystraszony, trzymający go dotychczas w karbie "gorset" członków NKWD, skorzystał z okazji aby porzucić znienawidzony system i jego przywódcę. Rzucił broń i rozszedł się do domów przy okazji zachaczając o niewolę niemiecką lub uciekł za przykladem NKWD na wschód.
Bardziej wyrazista jest także koncepcja uderzenia na Finlandie, której realizacja się rozpoczęła i to do tego stopnia, że kieruje się wojska na daleką północ w sytuacji gdy wali sie front na kierunku niemieckim. Rezygnuje się z koncepcji dopiero w połowie lipca.
Koncepcja ciekawa i warta rozpatrzenia jednak na razie oparta jedynie na fakcie bombardowania Finlandii i ruchach wojsk lądowych ale tylko w ramach jednego okręgu wojskowego. W kontekście planu z września 1940 r. niestety dosyć trudna do obrony bo ten zakładał zebranie na tym kierunku także wojsk z innych okręgów wojskowych, a wiadomo że wojska te transportowane są na kierunek polski.
Przez dwa rozdziały Sołonin rozwidzi sie na temat walk granicznych na Froncie Zachodnim i Południowo - Zachodnim. Tutaj stara sie głównie udowodnić swoja tezę o porzuceniu broni, tchórzostwie i ucieczce. Jest zahipnotyzowany liczbą sowieckich czołgów za pomoca których zgromadzone wojska mogły góry przeności, a wyszedł blamaż. Ale o dziwo wcale nie odniosłem wrażenia, że Sołonin propaguje wielką ofensywę na 1941 r. Zdaje sobie sprawę z niedoborów jest jedynie wściekły że wojska sowieckie, które miały ku temu środki zadały tak małe straty wehrmachtowi. Co więcej odniosłem wrażenie, że Sołonin nawet dyrektywy nr 3 nie traktuje jako wstępu do "Wielkiego Planu". W jego koncepcji jest to kontrofensywa. Rzucenie wszystkiego co akurat jest pod ręką do zatrzymania niemieckiego uderzenia. Przywołuje przykład "wojny siedmiodniowej". Np. uważa że Kirponosowi i Żukowowi nie starczyło odwagi do wdarcia się na głebokie tyły wehramchtu.
Tak więc wielki plan według Sołonina istniał, ale nie okreslił czy chodzi mu o 1941 r. czy 1942 r. Uważa jedynie że rozpoczęło się przygotowanie do uderzenia na Finlandie.
A przeprowadzane gry sztabowe, gdzie ćwiczono warianty ofensywne?
A rozmieszczenie niektórych jednostek?
Gdzieś już to pisałem.
RKKA od lutego 1941 r. całkowicie postawiła na koncepcje ofensywną działań. Formowanie 30-tu korpusów zmechanizowanych mówi samo za siebie. Tak więc te ćwiczenia akurat mnie nie dziwią. Jednak wystarczy spojrzeć na tabela lutowego MP 41, żeby stwierdzić że nie było szans na wyposarzenie tych zgrupowań na lato czy nawet jesień 1941 r. Gdyby planowano wojne w 1941 r. opracowano by w lutym normy dla wyposarzenia max 20-tu takich korpusów z czego 9 już istniało.
Jesi chodzi o rozmieszczenie jednostek to nie widze jakiś wiekszych sensacji. Wojska formowaly szyki według planów osłony z maja-czerwca 41.
meldunki Richarda Sorge'a z Tokio? Jak po tym Sowieci mogli być zaskoczeni?
Od grudnia 1940 r. na biurko Stalina spływała cała masa różnych, sprzecznych danych. Watpliwości skończyły sie w kwietniu 41, kiedy nastąpił gwałtowny wzrost liczby wojsk niemieckich na granicy.
Natomiast samo zaskoczenie z 22 czerwca nazwijmy je taktycznym to w sumie wielkość 1-2 dni co spowodowało że dywizje nie zdążyły zająć pozycji przewidzianych w planie osłony. Niemcy skończyli koncentracje w sumie rzutem na taśmę. Gros wojsk zmotoryzowanych pojawiło sie na granicy w ciagu 2 tygodni przed ofensywą.

Narazie.
Awatar użytkownika
Anomander Rake
Général de Division
Posty: 3095
Rejestracja: poniedziałek, 29 maja 2006, 13:06
Lokalizacja: Wawa i okolice
Been thanked: 3 times

Post autor: Anomander Rake »

A meldunki Richarda Sorge'a z Tokio? Jak po tym Sowieci mogli być zaskoczeni?
Toć już na ten temat pisałem.
Poza sprzecznymi meldunkami, o których wyżej pisze Olek, istnieje drugi sposób wytłumaczenia tej sprawy.
Sowieci planowali atak na 1942 r. (najwcześniej), ale wobec widomych przygotowań do niemieckiego ataku zdecydowano o przyśpieszeniu planów. Z tym, że istnieje duża wątpliwość, czy to przyśpieszenie pozwoliłoby sowietom zaatakować już w lecie 1941 r. Nawet jeśli takie stawiali sobie zamierzenia. Zbyt wiele jednostek było jeszcze niesformowanych, niewyszkolonych i niewyposażonych. Gwałtowne przyśpieszenie tak wielkiej operacji o rok jest niezwykle trudne logistyczne, o ile w ogóle możliwe, szczególnie przy uwzględnieniu sowieckiego bałaganu.
Nie mam też wątpliwości, że gdyby nie było problemu niemieckiej operacji w 1941 r. do sowieckiego "przyśpieszenia" w ogóle by nie doszło.
Awatar użytkownika
solar_myth
Starszyna
Posty: 176
Rejestracja: sobota, 11 sierpnia 2007, 19:41
Lokalizacja: Petersburg
Kontakt:

Post autor: solar_myth »

CHOMIK militarny pisze:
To teraz tylko nie zawiedź mnie i postaraj się w oparciu o znane ci książki, źródła OBIEKTYWNIE rozwiązać nasze wątpliowści. Jak widzisz niektórzy za bardzo sie tu gorączkują i trochę trudno się wtedy dyskutuje. :cool:
Z tymi ksiazkami mam niewielki problem - mam to wszystko tlumaczyc.
Chyba musze przekonac nasza wladze o koniecznosci druku prac Isajewa i Diukowa w jezykach Europy Wschodniej. :P

W ogole, staram sie sprzeciwiac tzw. rewizjonistycznej historiografii, ktorej glownym zrodlem jest Rezun. Glowny problem ktorego - to systematyczne klamstwo.
Sa jeszcze mity w rodzaju oszolanego Stalina...ktory w ten dzien przyjal 25 osob...jezeli kogo ciekawi
http://www.specnaz.ru/img/istoriya/214/9.gif
(zrodla: Известия ЦК КПСС. 1990. №6. С.216–220; Исторический архив. 1996. №2–4; Горьков Ю.А. Государственный Комитет Обороны постановляет (1941–1945). Цифры, документы. М., 2002. С.222–469)

i.t.d.
i.t.d.

Moja pozycja jest dosc "spokojna".
Nie mielismy ku 1941 roku dobrze zorganizowanego wojska. Mielismy liczne wady w organizacji, wyposazaniu, przygotowaniu taktycznym oficerow i zolnierzy.
Przeciwko Wehrmachtowi ta struktura walczyla jak mogla.
Z milionami jencow. Ale i z rekordowym aktywnym sprzeciwem w okrazeniu. I moim zdaniem ten sprzeciw zerwal ta Barbarosse. Zbil Niemcom temp ofensji. Dal zwiazku wykorzystac jego
atut jeszcze z czasow naszej wojny domowe - zdolonosc do hyper-szybkiego formowania oddzialow. I generalowie Niemieccy bez satysfakcji mowili, ze "choc te oddzialy i gorsze w stosunku taktycznym od naszych - ale oni istnieja" (Frany Haelder. Dziennik wojenny. 11 sierpnia)
Wytrzymalismy szybkosc ofensji Niemiec.
Jakosciowe ulepszenie tych oddzialow bylo kwestia doswiadczenia bojowego - czyli kwestia strat, strat i jeszcze raz strat.
Przez jakis czas juz nie bylismy taktycznie tak gorsi od Niemiec. Dowodstwo podazylo pokazac, ze nie jestesmy gorsi i strategicznie.

uff.

jednak wszystko co powiedzialem - jest moja pozycje, i prawie kazde zdanie mam udowodnic linkami i zrodlem. Czyli mam wypisywac i tlumaczyc. Niestety najblizszy czas bede musial zajmowac sie nano- i biotechnologiami, i nie podaze przyniesc w zebach wszystkich potrzebnych zrodel.

Mda. :? To juz 3 temat, wg ktorego zapowiadam przyszla odpowiedz...no prosze wybaczyc. :?
Kto powiedzial ze Moskale
To sa bracia nas, Lechitow
Temu pierwszy w leb wypale
Pod kosciolem Karmelitow.
(c)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2493 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Jeszcze pozwolę sobie wrócić na chwilę do lotnictwa, bo jakoś tego fragmentu o ciężarówkach nie mogłem znaleźć, ale jeszcze poszukam...

Mark Sołonin, 22 czerwca 1941, Poznań 2007

Tym razem jeszcze trochę o lotnictwie „zniszczonym na ziemi”. Gwoli przypomnienia główne straty od zaskakującego uderzenia na lotniska miały ponieść trzy dywizje lotnicze Frontu Zachodniego: 9, 10 i 11 MDL (Mieszane Dywizje Lotnicze). W tekście poniżej jest o największej z nich – 9 MDL, dalej Sołonin pisze też o 10 MDL, ale nie mogę przepisywać całej książki, więc tylko fragment (i tak obszerny, choć ze skrótami) dotyczący 9 MDL.

Jak to było z tą klęską lotnictwa radzieckiego w pierwszych dniach wojny
s. 184-192: „Wszyscy – do Bałbasowa
Oto doszliśmy do momentu, kiedy już trzeba wyjaśnić dlaczego autor z takim uporem wyważa otwarte drzwi i udowadnia to, z czym nigdy nikt z rodzimych historyków nawet nie dyskutował.

Problem w tym, że okoliczności samego „zniszczenia na ziemi” mogły być najrozmaitsze. Na przykład, na zdobyte kilka dni (lub tygodni) wcześniej lotnisko radzieckie przybywa oddział służb tyłowych w składzie jednego feldwebla i dwóch żołnierzy. Feldwebel starannie przelicza „według ogonów” porzucone na lądowisku samoloty, po czym żołnierze wylewają benzynę z baków na ziemię i szczękają zapalniczką...

Czy nie można tego uznać za „zniszczenie na ziemi”? Co więcej, jeśli feldwebel należał do służb naziemnych Luftwaffe (a tak właśnie było najczęściej), to samoloty można słusznie uznać, za „zniszczone przez niemieckie lotnictwo”!

[...]

Czy nie pora już zapytać: kto widział tę „najbardziej niespodziewaną napaść” i zniszczone na ziemi w pierwszych porannych godzinach samoloty?

[...]

Skąd w ogóle wzięły się liczby dotyczące samolotów „zniszczonych na ziemi”?

W akademickiej, poważnej monografii Kożewnikowa po informacji o stratach lotnictwa Frontu Zachodniego jest odsyłacz. Do czego? Do popularnej książki (Awiacija i kosmonawtkia SSSR). Jest to tak samo stosowne, jak – na przykład – powoływanie się na powieść w monografii o projektowaniu okrętów podwodnych. Dochodzi do tego w sytuacji, gdy w dziesiątkach innych, znacznie mniej ważnych wypadków Kożewnikow daje – jak jest to przyjęte w analizie historycznej o takiej skali – odsyłacze do zbiorów archiwalnych. Wątpliwe, aby była to przypadkowa niedbałość. Najprawdopodobniej nawet nie miał na co się powołać.

Największa z rozbitych – 9 Dywizja Lotnicza, która poniosła największe straty od „nagłego uderzenia na lotniska” – po prostu zniknęła. Żadne jej archiwa się nie zachowały [56].

[...]

21 sierpnia 1941 roku dowódca Sił Powietrznych Frontu Południowo-Zachodniego generał lejtnant F. A. Astachow (nawiasem mówiąc, najstarszy rosyjski lotnik, który dowodził lotnictwem 5. Armii jeszcze w latach wojny domowej) podpisał meldunek o działaniach bojowych lotnictwa frontu na początku wojny [90].

Oto co na temat „nagłego uderzenia na lotniska” powiedziano w tym meldunku:

„Pierwsze naloty przeciwnika na nasze lotniska w strefie przyfrontowej nie wyrządziły poważnych strat naszym oddziałom lotniczym (podkr. M.S.), ale w rezultacie słabego kierownictwa ze strony dywizji i pułków lotniczych (...) przeciwnik powtórnymi uderzeniami w ciągu 22.06.41 roku i w następnych dwóch dniach zadał naszym oddziałom lotniczym znaczne straty, niszcząc i uszkadzając na naszych lotniskach w ciągu 22, 23 i 24 czerwca 1941 roku 237 samolotów...”

Liczba ta – 237 zniszczonych na ziemi (bez uściślenia liczby „uszkodzonych”) samolotów – długie lata błąkała się na kartkach książek naszych z bożej łaski pisarzy, lecz przy tym żaden z nich nie powiedział, że są to straty z pierwszych trzech dni, a nie z pierwszego nalotu Niemców. A to bynajmniej nie to samo. 24 czerwca o „nagłej” napaści wiedzieli już nawet hodowcy reniferów z Czukotki...

Generał Astachow objął dowodzenie Siłami Powietrznymi Frontu Południowo-Zachodniego dopiero 26 czerwca 1941 roku. Za straty pierwszych dni wojny nie ponosi on odpowiedzialności (22 czerwca Astachow dowodził jeszcze szkołami lotnictwa Armii Czerwonej). Jeśli byłby więc osobiście zainteresowany – to tylko wyolbrzymianiem rozmiaru strat poniesionych przez lotnictwo frontu przez jego poprzednika. Niemniej porównanie jego sprawozdania z notatkami Haldera dowodzi, że niemieccy piloci też ściśle trzymali się zasady „trzy piszemy, jeden – w pamięci”.

Najpewniej nie pomylimy się zbytnio, jeśli oszacujemy ogólne straty bojowe lotnictwa Frontu Zachodniego poniesione w dniu 22 czerwca 1941 roku na 100-150 samolotów, w tej liczbie także kilkadziesiąt samolotów rzeczywiście spalonych przez niemieckie lotnictwo na przygranicznych lotniskach 11., 9. i 10. MDL. Wszystkie pozostałe „zniszczone na ziemi” samoloty przepadły, w naszym mniemaniu, w toku przedsięwzięcia pod niewinną nazwą przebazowanie.

W 129. PLM (9. MDL) odbywało się to następująco. W połowie tego dnia pułk (myśliwski!) zdecydowano „wyprowadzić spod uderzenia”. Przeleciał do Dobżenowki. Następnie – na duże lotnisko w miejscowości Kwatera (to już około 100 kilometrów od granicy). Uwzględniając to, że w pułku było blisko trzy razy więcej samolotów aniżeli pilotów, można założyć, że już w toku tej pierwszej fazy przebazowania dziesiątki nowiuteńkich MiG-3 porzucono na ziemi, po czym ozdobiły one zwycięskie komunikaty Luftwaffe. Wieczorem tego samego 22 czerwca lotnisko w Kwaterze poddane zostało 15-minutowym działaniom szturmowym dwóch eskadr Me-110. Po tym, jak pisze w swoich wspomnieniach Rulin, „resztki (? – M.S.) pułku przeleciały do Baranowicz”. Ostatnie pięć migów zostało porzuconych w Baranowiczach z powodu zniszczenia pasa startowego lotniska w wyniku bombardowań niemieckich. W dniu 23 czerwca „dowódca rozkazał pozostałemu składowi osobowemu zebrać się na lotnisku Bałbasowo – w punkcie zbiórki składu latającego i technicznego pułków lotniczych okręgu” [66].”

Bałbasowo pod miastem Orsza to 550 kilometrów na wschód od granicy. Kiepsko. Gdyby niemieckie myśliwskie eskadry zdecydowały się „wyjść spod uderzenia” z podobnym rozmachem przestrzennym, to znalazłyby się na przedpolach Berlina...

Czytelnik powinien się teraz oburzyć: „A cóż można było jeszcze uczynić, jeżeli lotnisko zostało zniszczone! Dźwigać samoloty na sobie?”

Przypuszczenie słuszne. [...] Lecz z tematem naszej dyskusji nie ma to żadnego związku. Lotnisko w Baranowiczach było całkowicie zdatne do bojowego wykorzystania.

O godzinie 6 rano 22 czerwca dowódca sił powietrznych Frontu Zachodniego I. Kopiec rozkazał dowódcy 43. DLM G. Zacharowowi jednym pułkiem myśliwskim osłonić Baranowicze – miasto i duży węzeł kolejowy. Do wykonania tego rozkazu G. Zacharow, którego sztab mieścił się właśnie w Bałbasowie, przebazował do Baranowicz swój 162. PLM (54 myśliwce I-16).

„O godzinie dziewiątej rano pułk wylądował w Baranowiczach – pisze w swoich wspomnieniach generał Zacharow – po pierwszych uderzeniach bombowych hitlerowców lotnisko w Baranowiczach prawie nie ucierpiało.”

Ale to przecież po pierwszych uderzeniach... Być może zniszczyli je potem, właśnie wtedy, gdy do Baranowicz przebazowały się „resztki” 129. PLM?

„W nocy na 23 czerwca Niemcy próbowali zbombardować lotnisko, lecz próba została udaremniona i bombardowanie było nieudane (...) Od rana 23 czerwca w ciągu dwóch dni pułk walczył bez przerwy i w tym czasie piloci Piatin, Owczarow, Bierieżnoj i inni odnieśli swoje pierwsze zwycięstwa... Podczas pierwszych trzech dni pułk nie stracił w walkach ani jednego pilota” [55].

Taka to u nas była „dziwna wojna”. Jedni przebazowują się z zachodu na wschód, inni – ze wschodu na zachód. Jedni – do Bałbasowa, inni – z Bałbasowa. Dla jednych lotnisko jest przydatne do tego, aby trzy dni na nim walczyć, nie tracąc ani jednego pilota. Inni nawet poderwać się nie mogą, wobec tego porzucają najnowsze samoloty myśliwskie...

W pamiętnikach Zacharowa jest jeszcze jeden, ogromnie ważny szczegół:

„Po wylądowaniu w Baranowiczach (wczesnym rankiem 22 czerwca – M.S.) piloci 162. pułku zobaczyli kilka bombowców Pe-2 i Su-2, kilka myśliwców MiG-1, MiG-3, a nawet myśliwce Jak-1. Były to załogi z różnych pułków i dywizji lotniczych, którym w pierwszych minutach wojny udało się poderwać pod bombami”,

Jednym słowem, jacyś piloci 9. dywizji (a tylko w niej znajdowały się migi) rozpoczęli przebazowanie z własnej inicjatywy, nie czekając na żadne rozkazy, już w pierwszych minutach wojny. Pod wieczór tych jednorazowych „sokołów” było znacznie więcej. Zacharow pisze, że na lotnisku w Mińsku odkrył „samoloty rozmaitych typów, zupełnie nie zamaskowane, wszystko było zapchane sprzętem”.

Mińsk – to „zaledwie” 350 kilometrów od frontu. Znaleźli się jednak i tacy aktywiści przebazowania, którzy w pierwszych godzinach wojny potrafili dolecieć aż do Smoleńska!

„W zatrważający wojenny poranek 22 czerwca 1941 roku na lotniskach naszego korpusu lotniczego zaczęły lądować pojedyncze samoloty myśliwskie pułków lotnictwa armijnego Frontu Zachodniego.

Po zaciętych walkach powietrznych wiele z nich nie mogło już wylądować na swoich lotniskach, a niektóre od razu zostały przekierowane na lotniska zapasowe, w tym także na nasze” [50].

To fragmenty wspomnień marszałka lotnictwa Skripki. Jego 3. Korpus Bombowy Dalekiego Zasięgu (o czym wspominaliśmy już wyżej) stacjonował przed wojną w rejonie Smoleńska (700 kilometrów od ówczesnej granicy państwowej). Mało który myśliwiec doleciałby tam z Brześcia lub Białegostoku, a już o tym, aby takiego przelotu mógł dokonać po „zaciętej walce powietrznej”, nawet mowy być nie mogło! Jeszcze bardziej niesamowicie dźwięczą słowa o tym, że już od rana pierwszego dnia wojny ktoś, nie wiedzieć po co, „przekierował” lotnictwo myśliwskie na głębokie tyły. Czyżby lotnictwo myśliwskie tworzono tylko po to, aby po pierwszych wystrzałach rozpocząć brawurowe „wyjście spod uderzenia”?

Po południu 22 czerwca 1941 roku zapoczątkowane „z inicjatywy oddolnej” przebazowanie nabrało charakteru masowej ucieczki.

W.I. Olimpiejew urodził się w roku 1922 i był jednym z nielicznych rekrutów z 1940 roku, którym udało się dożyć zwycięstwa. Na stronie internetowej „Pamiętam” opublikowano jego wspomnienia o wojnie, którą Wsiewołod Iwanowicz przeszedł od pierwszego do ostatniego dnia, od Białegostoku po Moskwę i do Berlina. W Białymstoku sierżant Olimpiejew służył jako dowódca pododdziału telefonistów sztabu 9. MDL. Oto dlaczego, pomimo skromnej rangi, Wsiewołod Iwanowicz widział i wiedział sporo. [...]

„[fragment z pamiętników W.I. Olimpiejewa – przyp. mój] (...) pod koniec dnia 22 czerwca otrzymałem telefonicznie rozkaz rzucić wszystko i możliwie jak najszybciej powrócić do sztabu dywizji (...) Wszystkie jednostki lotnicze otrzymały rozkaz natychmiastowego opuszczenia miasta i wycofania się na wschód (...)

Późnym wieczorem 22 czerwca kolumna jednostek lotniczych opuściła Białystok i już wczesnym rankiem w poniedziałek była daleko za miastem (...) W samochodach znajdowali się tylko wojskowi z błękitnymi naszywkami (...)

O świcie 23 czerwca kolumna oddziałów lotniczych poruszała się wzdłuż szosy na Baranowicze (to już 250 kilometrów od granicy) (...) w dniu 24 czerwca kontynuowaliśmy marsz na wschód.

Ten wtorek był faktycznie kresem 9. MDL (...) o świcie 25 czerwca zobaczyliśmy w dole zaciemnione miasto Orsza”.

I w ten sposób znaleźliśmy się w Bałbasowie...

Praktycznie tak samo i z takimi samymi skutkami odbywało się przebazowanie 10. MDL pułkownika Biełowa. [...]”

Przypisy (w tekście numerki w kwadratowych nawiasach)
[50] N.S. Skripko, Po celiam bliżnim i dalnim, Moskwa 1981.
[55] I.W. Timochowicz, Ja – istriebitiel, Moskwa 1985.
[56] D.B. Chazanow, Wtorżenije. Naczało wozdusznej wojny na sowietsko-giermanskom frontie, „Awiacija i wriemia, 1996, nr 3, 4, 5.
[66] M.W. Timin, Na ostrie gławnogo udara. Pricziny porażenija WWS ZachWO, Ulianowsk 2001.
[90] Strona internetowa „WWS Rossiji”: http://www.airforce.ru
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia dwudziestolecia międzywojennego i II wojny św.”