Zgadzam się całkowicie, tylko, że trudno było czegokolwiek już wymagać od staruszka nawet już po 40 roku. Przed wojną była to konstrukcja idealna I tak (co bardzo ważne) miał b. dobre możliwości rozwojowe, co pozwoliło mu służyć jeszcze przez wojnę. Te wady które opisałeś zapewne nie były jeszcze problemem w latach 30tych i zapewne nawet ich nie przewidywano, dopiero działania wojenne wymusiły takie a nie inne konieczności rozwiązań.Niestety miały też wady, które zadecydowały o przesunięciu ich na mniej wymagające TDW (Afryka, Bałkany, Indochiny) Choćby wyraźnie niższa prędkość przy tym samym silniku co "złośnica-baletnica". Z odpornością jest sprawa również dyskusyjna, bo po pierwsze silnik rzędowy (chłodnica!), po drugie; mało się o tym pisało, ale w książce u jednego Anglika-pasjonata wyczytałem, że poczciwy "Garbus" miał wadę konstrukcyjną w postaci zbiornika paliwa przez pilotem bez przegrody ogniotrwałej. W przypadku zapłonu tegoż cuda było 6-8 sek na opuszczenie kokpitu. Ponieważ Spit nie miał tej przypadłości i już w '40 wiedziano, że produkcja raczej będzie wygaszana, to problemu nie poprawiono ze względu na ilość zmian konstrukcyjnych. Musiałbym to sprawdzić w rodzimej dokumentacji, bo trochę trudno mi w to uwierzyć.
Fakt, Garbusek przenosił rakiety i działka 40mm, ale to raczej wynik zapotrzebowania na "cokolwiek na już", niż wcześniej zaplanowane działanie. I jak podkreślam, na pobocznych teatrach. W pierwszych akcjach za Kanałem dostały po ogonie i wycofano je do... Rosji
Bardziej sprawdził się chyba jako myśliwiec morski (już po BoB), ale musiałbym wygrzebać tabelkę produkcji z rozpiską na wersje, a nie mam jej pod ręką.
To co opisałeś zapewne juz nie opłacało się zmieniać, chociaż trzeba by było zorientować się jakie rozwiązania zastosowano jeszcze w wersji II, ja niestety w sprawach technicznych samolotów nie uważam się za speccjalistę (więcej czytałem o pojazdach), a samolotami zacząłem interesować się bliżej dopiero pod wpływem gry Warthunder
Wracając do (jak okresliłeś garbuska) to ciekawi mnie jak dużo wniosków brytole wyciągnęli wprowadzając jego słynnego następce. To, że go przenieśli na inne teatry, jak np afryka to nie był tylko wynik jego przestarzałej konstrukcji. Hurricane po prostu technicznie był bardziej wytrzymały na warunki pustynne gdzie np Typhoony nie mogły operować m.in. z powodu ich wrażliwych systemów chłodzenia i elektryki. Własciwie to krótko mówiąc, niezbyt skomplikowany "garbus" idealnie nadawał się do cięższych warunków atmosferycznych i był łatwiejszy w konserwacji.
To okazuje się cholernie ważne w warunkach, gdzie na 20 samolotów okazuje się, że w danej chwili na misje wystartować mogło np 8, tak więc możliwości bojowe maszyn zapewne często schodziły na drugi plan, poza tym przecież Hurricane spokojnie latał jeszcze te 500 km/h z uzbrojeniem i dawał sobie rade z włoskimi pół otwartymi maszynami. Więc chyba tragedii nie było i piloci raczej nie latali nimi z przymusu bądź braku laku.
No a w teatrze europejskim oczywiście pałeczkę przejęły nowsze i szybsze maszyny.
Nie dam sobie ręki uciąć, bo sam to wywnioskowałem. No i jeszcze mamy szeroka lekturę polskich pilotów, którzy raczej wychwalali garbuska niż go przeklinali. Tak więc wydaje mi się, że w takim teatrze jak afryka to te samoloty chyba raczej się jeszcze sprawdzały.
Wiesz co? trzeba by było poszukać, żeby dokładnie coś powiedzieć, ale mnie się wydaje, że w afryce były raczej powszechne dłuższy czas. Ale jak napisałem nie dam sobie ręki uciąć, że wszystko co napisałem w 100% się zgadza.Czy masz jakieś papiery o bojowym użyciu Hurrasi? Bo wg moich danych, to były na wyposażeniu dyw. 318 w Syrii na etapie szkolenia i tylko kilka miesięcy. Kiedyś zrobiłem sobie "rozryskę" wyposażenia naszych dywizjonów w poszczególne typy samolotów w osi czasu i nie raz mocno się zdziwiłem. Ciekawy materiał do przemyśleń...
Co do lektur to więcej na ten temat czytałem raczej pamiętników pilotów i mechaników niż materiałów technicznych czy sztabowych. Tak więc gdybyś zapodał coś ciekawego to chętnie przeczytam i zweryfikuje swoja skromną wiedzę w tym temacie.
Powiem ci, że po przeczytaniu kilku lepszych książek, nauczyłem się wyciągać wnioski, które o dziwo w większości okazały się trafne, ale oczywiście nie zawsze.
Mnie się wydawało, że nie zdawali sobie sprawy z możliwości foki, dopiero prototyp zrobił szok i otworzył oczy. A co do wad, to tak jak większość wczesnych projektów, miał takowe jak każdy inny. Ale chyba zmiany w napędzie wymuszające przesunięcie kabiny dały pełne możliwości myśliwca, tak?Mogły i nie mogły. Na papierze w chwili wybuchu wojny była to maszyna deklasująca wszystko inne, co już latało. Niestety dla Niemców, choroby wieku dziecięcego nie ominęły projektu. Najpoważniejszym było przegrzewanie się silnika. Długo z tym walczono. Stąd pojawił się ten fajny wentylator za kołpakiem
Przykładowo pierwsze Me-109 chyba jeszcze nie były jakimś super myśliwcem i zarówno francuzi, brytole i włosi jeszcze mieli lepsze konstrukcie. Jeśli się myle to mnie popraw.
Przy okazji - co sądzisz o teorii, jakoby FW-190 był wzorowany na naszym polskim prototypie PZL-50 Jastrząb? Odważniejsze teorie spiskowe mówiły nawet o kradzieży planów polskiego myśliwca.
Zgadza się i lista chyba była jeszcze dłuższa. Poza tym podejrzewam, że gdyby Goering ze swoim przećpanym mózgiem nie wpieprzał się np Galantowi czy innym utalentowanym dowódcom w decyzje, to uniknięto by wielu patologii na szczeblu decyzyjnym....a już za chwilę powtórka z historii w wykonaniu He-280 i Me-262.
Właściwie to gdzie nie czytałem czegokolwiek na temat ruskich konstrukcji to zawsze był temat bezpieczeństwa, dużej śmiertelności w wyniku awarii, podczas startów, lądowań itd natomiast rzadko w boju.Racja. Chodziło mi o Ła-7. Ciągle mam w pamięci (zawodnej, jak widać) pudełko Ławoczki Kożeduba z legendarnego czeskiego KP.
Natomiast ŁaGGi nie bez powodu nazywane były Gwarantowanymi Lakierowanymi Trumnami (tak tłumaczono ten skrót). Dopiero po wymianie rzędowych Klimowów na gwiazdowe Szwiecowy jako Ła-5 zaczął częściej zabijać wrogów, niż swoich.
I na pewno chodzi o Jak-3. Poprawiona aerodynamika i mocniejszy silnik z odchudzeniem konstrukcji dał niezłego myśliwca o marnym zasięgu.
... I dziwić się, że piloci kochali Cobry jak własne żony
Dodatkowo jeszcze pewnie siedzieli cicho, bo jakby wierchuszka dowiedziała się o tym romansie pilotów to poleciały by głowy za propagowanie zachodniej technologii
No tak, racja, dlatego Moskito nie był planowany do dogfightingu, miał nie być narażany na duże przeciążenia, za to zdecydowali się na 2 silniki aby uzyskać większe prędkości i udźwig, tak?Właśnie ze względu na wagę! Konstrukcja (nie poszycie) przenosząca konkretne obciążenie wykonana z duralu jest lżejsza, niż drewniana. O ile w połowie lat '30 te obciążenia nie wyrywały jeszcze lotek ze skrzydeł przy nurkowaniu i nie łamały dżwigarów przy wyciąganiu z niego, to wkrótce już zaczęły. Dlatego zaczęto stosować konstrukcję mieszaną (np. Fokker D.XXI), czyli szkielet stalowy i poszycie sklejczane/płócienne na oprofilowaniach.
Inaczej dźwigary i podłużnice musiały by być masywniejsze, co pociągnęłoby za sobą użycie mocniejszego silnika, spadek masy użytecznej i innych osiągów (głównie zasięg).
W takie rzeczy bawiono się przy gabarytowo dużych konstrukcjach (porównaj proszę wymiary Mossiego i Spita).
Poza tym Mossie nigdy nie był rasowym myśliwcem frontowym. Wiem jak to brzmi, ale prawda jest taka, że z Fokami nie miał szans (a przed Mietkami potrafił uciec ). Jeśli latał w dzień na wymiatanie, to polował głównie na Ju-88 nad Biskajami. Reszta akcji, to precyzyjne ataki szturmowe i loty nocne, gdzie uchodziła manewrowość mniejsza, niż u klasycznego jednosilnikowca.
Z resztą <oskito sprawdzał się we wszystkich powierzonych im zadań, poza typowym dogfightingiem.