Ehhh współczuciePeyo pisze:Podejście faktycznie emocjonalne i budzące mój głęboki sprzeciw. Wszystkie rzeczy które wymieniłeś a potem nazwałeś nieważnymi są oczywiście szalenie ważne. Głosowałem w ankiecie na tak; uważam także że tym którzy walczyli w tym powstaniu należy się największa cześć i chwała. Ale jeśli z historii płynie jakaś nauka to w przypadku powstania warszawskiego nauka ta jest taka żeby bardziej zwracać uwagę na te właśnie czynniki które nazwałeś nieważnymi. Oddawanie czci poległym nie może przesłaniać faktu że powstanie zakończyło sie klęską i nie osiągnęło żadnego celu jaki stawiali sobie jego przywódcy podejmując decyzję o jego wszczęciu. Należy zatem powiedzieć wprost że decyzja ta, choć być może usprawiedliwiona okolicznościami w których była podejmowana, okazała się niesłuszna. Nie można w przyszłości powtarzać takich błędów - na nieprzemyślane decyzje pozwolić sobie mogą jednostki, ale narody powinny się ich wystrzegać. Ja w każdym razie zdecydowanie wolę być członkiem narodu kupców niż szaleńców i współczuję koledze który z szaleństwa jest dumny. Obyś nigdy nie miał wpływu na dzieje naszego narodu, dosyć już mieliśmy szalenców.
Widzisz Peyo, chodzi mi dokładnie o to pogrubione zdanie. Tylko trochę na opak. Bowiem to czy decyzja była uzasadniona znanymi wtedy okolicznościami nie jest wyjaśnione. Sztab AK był podzielony niemalże 'pół na pół' właśnie co do kwestii, czy okoliczności uzasadniają powstanie. A mimo to do walki stanęli wszyscy, gdy już na walkę się zdecydowali. Widzisz, podjęli tak zwane Wielkie Ryzyko, wiedząc, że tu nie o ich życie chodzi, tylko o życie tysięcy Warszawiaków. Zdecydowali za nich, poświęcili i siebie i te 200 tysięcy ludzi.
Wiesz co jest zadziwiające? Że Ci ludzie byli gotowi się poświęcić. Chcieli walczyć. Że wsparli krwawo powstańców, że walczyli jakby byli w AK, że walczyli ramie przy ramieniu komuniści i AKowcy. Bo nadszedł czas walki i zemsty. Właśnie to, ten odruch, to nasze narodowe szaleństwo, które objawiło się w tym, ale i w wielu innych momentach, to jest zadziwiające. Tak nie walczyli Holendrzy, Belgowie, Francuzi... Dla mnie to jest wielkie.
Przy czym, tak jak widać w pierwszym akapicie mojej wypowiedzi, którą skomentowałeś, zgadzam się co do tego że dzień był zły i godzina była zła... Ale nie o tym pisałem w moim poście. Pisałem o tej zadziwiającej emocji. A przez to także o kształtowaniu się naszej narodowej tożsamości, o bohaterstwie i poświęceniu, dzięki którym przetrwała Polskość. To uzasadniało i dalej uzasadnia decyzje o powstaniu.
Wiesz Peyo, tu chodzi o to, że niektóre przegrane bitwy pozwalają wygrywać wojny. Wojny o wiele dłuższe i ważniejsze od IIWŚ. Taką bitwą jest Powstanie Warszawskie.
Ostatniego zdania pozwolę sobie nie skomentować, bowiem obrażasz mnie w nim jawnym wyzwaniem od szaleńców. Nie zamierzam zaśmiecać forum moim zdaniem na temat tego rodzaju wypowiedzi i ich poziomu.
Ehhh współczucie...
pozdrawiam