Kadzik pisze:Przez swoją otwartość systemy bitewne muszą mieć pewną dozę umowności. To tak jak w sporcie, nie da się jasno wyznaczyć granicy kiedy jest spalony, kiedy piłka przekroczyła linie (tutaj także liczą się milimetry, ale jest to jeszcze mierzalne) bądź co trudniejsze kiedy dać żółtą i czerwoną kartkę. Jest to całe piękno, a jednocześnie największe przekleństwo gier bitewnych.
Osobiście wszystko sprowadzam do odpowiednich towarzyszy zabawy. Z doborowymi kompanami nawet kiepski system sprawia frajdę!
Z tą umownością to woda na mój młyn, i wykorzystam ją dla swoich celów
... jak się Torgill pojawi. W każdym razie to jest tak, że jak on starał się pokazać, z jednej strony w grach bitewnych jest ta możliwość ustawiania się dokładnie w terenie i przemieszczania się o ile chcesz, jest w niektórych przynajmniej grach dążenie do tego by oddać szyki, a z drugiej strony te zabiegi są właśnie umowne.
MKG pisze:Dla mnie historyczność gier figurkowych i planszówek jest tak samo wątpliwa. Tak jak napisałem wcześniej, chodzi raczej o zgodność z naszymi - raczej popkulturowymi - wyobrażeniami o wojnie.
To zależy od autora i od graczy. Są tacy gracze i autorzy, których historyczność interesuje nieco bardziej, którzy czytają literaturę z zakresu historii wojskowości i historii ogólnie i lubią sobie porównywać, zastanawiać się. Taka była chyba geneza wargamingu. Są z kolei tacy, którzy wyszukują dane historyczne w wikipedii i których wyobrażenia opierają się prawie wyłącznie na popkulturze. Tak, że tylko częściowo się z Tobą zgodzę (częściowo niestety nie). Nie ukrywam, że mnie interesuje w tym momencie ten wyższy poziom. Spotykam też czasem osoby grające w gry bitewne, które patrzą na to podobnie, i dyskusja z niektórymi spośród takich osób bywa dla mnie bardzo interesująca.
MKG pisze:Kryterium podziału na zasadzie czy jest figurka czy nie jest dość umowne. Większość planszówek można rozegrać figurkami i większość bitewniaków można rozegrać żetonikami. Zauważcie, że ogromna ilość gier/mechanik sprawdza się zarówno w warunkach bitew historycznych jak i typowo niehistorycznych (fantasy/SF i mutacje).
Zgadzam się, żadnej przepaści nie ma.
MKG pisze:Tak naprawdę jedyna sensowna różnica którą widzę, to skala starcia. Wg. mnie żetoniki są fajniejsze w dużej skali, powiedzmy (nieprofesjonalnie) wojna-kampania-bitwa, podczas gdy figurki w mniejszych skalach, powiedzmy bitwa-wycinek bitwy-potyczka. Owszem są planszówki schodzące na niższe poziomy taktyczne (np. antyczne już "Kryptonim: Lew morski", bliźniacze "Piekło na Pacyfiku" czy niezbyt udana "Pustyna Burza") jak i bitewniaki aspirujące wyżej, ale to raczej mniejszość. Po prostu im mniejsza skala starcia tym detale łatwiejsze do odwzorowania modelami/terenem/makietami grają większą rolę a im większa tym ich rola maleje a wręcz zaczynają zawadzać.
Znów się z Tobą zgodzę, choć z trochę innych powodów. Po namyślę powiedziałbym, że faktycznie tak jak inni pisali, w tej najmniejszej skali bitewniaki sprawdzają się lepiej. Jest ona bardziej naturalna, bo jak w skirmishu jedna figurka przedstawia jedną postać, to to jest naturalne odwzorowanie, a jak przedstawia powiedzmy całą kompanię, to zaczyna być umowne. Pojedyncza figurka oddająca pojedynczą postać lepiej wygląda niż pojedynczy żeton. Mnie akurat ta skala mało interesuje, stąd w naturalny sposób skupiałem się na większej, ale oczywiście każdy ma tu swoje upodobania.
Swoją drogą, coś niektórzy Koledzy Bitewniakowcy strasznie zahukani
... tak się bronicie jak w Okopach Świętej Trójcy...
MKG pisze:Ale i tak histo/eryczność w obu przypadkach jest wątpliwa.
Tu się oczywiście nie zgodzę To już zależy od gry i wiedzy autora.
sowabud pisze:Niech i ja dołożę swój komentarz do skusji o wyższości Bożego Narodzenia od Wielkanocy, jako ten, który grywał i gra i w planszowki i bitewniaki.
Przecież nie o tym jest rozmowa Marcinie. Mam nadzieję, że nie jesteś kolejną osobą, której się nie chce czytać to co inni pisali wcześniej, zanim dorzuci swoje 3 grosze
.