[Home rules] Dwóch na dwóch
- Andreas von Breslau
- Kapitän zur See
- Posty: 1625
- Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
- Lokalizacja: Warszawa
[Home rules] Dwóch na dwóch
Zastanawiam się nad grą w "Ścieżki" w wiecej niż 2 osoby. Podział jest naturalny - 4 graczy. Od razu zaznaczam - rozgrywki w których uczestniczyłem grupowały więcej niż 2 osoby z przyczyn towarzyskich. Moim zdaniem takie kolegialne dowodzenie dobrze oddaje dwoistość sztabową obu stron. Funkcjonuje to dobrze w przypadku zgodnych i rozsądnych graczy. Niesczęściem jest osoba która ma z góry ułożony plan i chce go zrealizować - jeśli partner nie jest dość energiczny bedzie tylko figurantem.
Stąd moje pytanie - czy są jakieś wskazówki do kolegialnego dowodzenia? Bo sztywny podział typu "po połowie punktów dla obu graczy" jest bez sensu. Mam nadzieję, że da się wypracować jakieś zasady porządkujące taką rozgrywkę.
Wyniki starej ankiety:
1. 6 głosów
2. 3 głosy
3. 11 głosów
Stąd moje pytanie - czy są jakieś wskazówki do kolegialnego dowodzenia? Bo sztywny podział typu "po połowie punktów dla obu graczy" jest bez sensu. Mam nadzieję, że da się wypracować jakieś zasady porządkujące taką rozgrywkę.
Wyniki starej ankiety:
1. 6 głosów
2. 3 głosy
3. 11 głosów
Muss ich sterben, will ich fallen
- JednoSlowo
- Capitaine
- Posty: 897
- Rejestracja: poniedziałek, 11 września 2006, 21:05
- Lokalizacja: Warszawa
Czy naprawdę konieczne jest wypracowywania zasad porządkujących rozgrywkę? Uważam, że powinno to się robić wedł€g starej zasady - co nie jest zakazane, jest dozwolone - i jeśli jeden z graczy będzie energiczny i u drugiego wywoła figuranctwo, to trudno - najwyżej się w pewnym momencie okaże, że Rosjanie są w Berlinie, bo energiczny nie interesował się frontem galicyjskim. Gracze sobie sami najlepiej uporządkują - a jak rozdzielą punkty operacyjne, czy jak zdecydują o wykorzystaniu karty - czy sumując liczbę armii, czy według wzrostu dziewczyny/żony - wszystko jedno.
Zastanawiam się za to nad innym rodzajem grania w cztery osoby - nie dwie osoby do siedmiu kart, ale każdy z graczy dostaje po cztery karty, są trzy akcje w etapie, a ruchy są w kolejności Niemcy, Francja/Wielka Brytania, Austro-Węgry, Rosja. Tych małych aliantów można przypisać - Serbia, Rumunia do Rosji, Belgia i Włochy do Francji, Bułgaria do Austro-Węgier i Turcja do Niemiec. To na razie taki luźny pomysł, ale może kiedyś ktoś go wypróbuje.
Pozdrowienia
JednoSłowo
Zastanawiam się za to nad innym rodzajem grania w cztery osoby - nie dwie osoby do siedmiu kart, ale każdy z graczy dostaje po cztery karty, są trzy akcje w etapie, a ruchy są w kolejności Niemcy, Francja/Wielka Brytania, Austro-Węgry, Rosja. Tych małych aliantów można przypisać - Serbia, Rumunia do Rosji, Belgia i Włochy do Francji, Bułgaria do Austro-Węgier i Turcja do Niemiec. To na razie taki luźny pomysł, ale może kiedyś ktoś go wypróbuje.
Pozdrowienia
JednoSłowo
Nie dajcie się wyprzedzić tym z Missisipi
- Andreas von Breslau
- Kapitän zur See
- Posty: 1625
- Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
- Lokalizacja: Warszawa
- JednoSlowo
- Capitaine
- Posty: 897
- Rejestracja: poniedziałek, 11 września 2006, 21:05
- Lokalizacja: Warszawa
- Jasz
- Général de Brigade
- Posty: 2146
- Rejestracja: poniedziałek, 11 września 2006, 21:12
- Lokalizacja: Warszawa
Widze jeden zasadniczy problem - komunikacja. Ruchy wojsk mają najczęściej (albo chociaż powinny mieć) jakis cel. Czasami pierwsze posunięcia nie ujawniają go, a czasami mają za zadanie wprowadzeni przciwnika w błąd. Żeby przekonać partera do swojej koncepcji trzeba mu toncepcje całej operacji wyjaśnić i to nad mapą. Wegług mnie gra polegałby na wypraszaniu przciwników z nad mapy, żeby przedystkutować sytuacje. Czyli bezsensowne wydłuzenie rozgrywki. No i co jak strony nie mogą dojść do porozumienia. Jak graliśmy w EiH to rom-mel i raj grali wspólnie Turcją. Mało się nie pobili przy ruchu . I to był tylko 1 front aż strach pomyśleć co się może stać przy 2
- Andreas von Breslau
- Kapitän zur See
- Posty: 1625
- Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
- Lokalizacja: Warszawa
jasz, wobec tego można uznać, że, dajmy na to, Falkenhayn pokłócił się z Conradem von Hotzendorfem, przestali ze sobą rozmawiać i Alianci odnieśli zwycięstwo. Skoro gracze nie umieją dojść do porozumienia - źle to świadczy o nich, nie o grze.
Po kilku grach "jeden na jeden" przyznaję, że tak gra się lepiej i "Ścieżki" nie są dobrą grą dla wielu graczy (karty w tym przypadku są balastem). Ale skoro jest kilku chętnych i jedna gra - to chyba lepiej grać kolegialnie niż wypraszać niektórych?
Po kilku grach "jeden na jeden" przyznaję, że tak gra się lepiej i "Ścieżki" nie są dobrą grą dla wielu graczy (karty w tym przypadku są balastem). Ale skoro jest kilku chętnych i jedna gra - to chyba lepiej grać kolegialnie niż wypraszać niektórych?
Muss ich sterben, will ich fallen
- Andreas von Breslau
- Kapitän zur See
- Posty: 1625
- Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
- Lokalizacja: Warszawa
W każdym razie efekty niesnasek sztabowych z reguły są opłakane. A jeśli chodzi o wypraszanie przeciwników na czas ustalania koncepcji - wystarczy umówić się że konferencje przy mapie odbywają się np.: nie częściej niż raz w roku i tyle. Wszytsko jest do ustalenia, jeśli dobra wola. Jeśli nie - pozostaną tylko zgliszcza - z rozgrywki...
Muss ich sterben, will ich fallen
- Lord Voldemort
- Pułkownik
- Posty: 1325
- Rejestracja: poniedziałek, 24 kwietnia 2006, 15:26
- Lokalizacja: Opole
- Been thanked: 6 times
- Kontakt:
Jesli juz, to raz na ture (taka faza dyplomacji ))Andreas von Breslau pisze:W każdym razie efekty niesnasek sztabowych z reguły są opłakane. A jeśli chodzi o wypraszanie przeciwników na czas ustalania koncepcji - wystarczy umówić się że konferencje przy mapie odbywają się np.: nie częściej niż raz w roku i tyle. Wszytsko jest do ustalenia, jeśli dobra wola. Jeśli nie - pozostaną tylko zgliszcza - z rozgrywki...
I wszelkie formalizmy nie maja sensu - jak para jest w stanie ustalic zasady wspolpracy, to im tego typu regulki sa niepotrzebne; a jak maja sie klocic, to sie klocic beda niezaleznie od regul jakie sie wprowadzi...
Ale pomysl fajny - choc, w PoG to co sie dzieje na jednym froncie ma duzy wplyw na to co sie wydarzy na innych (w koncu nie ma sie 10 PO zeby wszedzie robic ofensywe...)
V.
- JednoSlowo
- Capitaine
- Posty: 897
- Rejestracja: poniedziałek, 11 września 2006, 21:05
- Lokalizacja: Warszawa
Ale z drugiej strony awantura w sztabie to nie tylko pyskówka dwóch generałów, ale to mnóstwo oficerów łącznikowych, tłumaczy, szyfrantów, kurieró, ludzi od mniej ostotnych zadań - jak np. rozplanowanie przejazdów kolejowych, a każdy taki człowiek to ryzyko przecieku. Każdego można przekupić, zaszantażować, rozkochać itd. Dlatego gdy przeciwnicy mogą się nieco domyslać, o czym rozmawiają dwa sztabowcy, to nie jest całkiem niezgodne z prawdą historyczną.jasz pisze:Fakt ale przy awanturach w sztabie raczej nie świadkowała druga strona
Pozdrowienia
JednoSłowo
Nie dajcie się wyprzedzić tym z Missisipi
- Andreas von Breslau
- Kapitän zur See
- Posty: 1625
- Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
- Lokalizacja: Warszawa
-
- Censor
- Posty: 6597
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:58
- Has thanked: 78 times
- Been thanked: 181 times
Taaaak... to chyba zagrywanie kart "Wywiad" albo "Mata Hari" mamy z głowy... 8)Andreas von Breslau pisze:"Przekupienia i szantaże" zabrzmiały złowieszczo, ale już "rozkochanie" nadało tej dyskusji tak potrzebnego oddechu i miłego klimatu.
A tak w ogóle, to pomysł nie jest zły. Wtedy losujemy 8 kart, przy czym myślałem nie tyle o kolejności ruchów, ale raczej frontów: 1. runda: Zachód, 2.: Wschód i tak na zmianę. Przy czym Bałkany byłyby dopisane do Wschodu (a od momentu MEF także do Zachodu), zaś Bliski Wschód zarówno do Wschodu jak i Zachodu - wtedy np. Bałkany i BW mogłyby być aktywowane w kolejnych rundach - najpierw przez gracza Zachodniego, potem przez Rosję.
Coś takiego testowałem z kumplem w grze 1 na 1; może być ciekawe, zwłaszcza w grze 2 na 2.
A co do sporów Falkenhayna z v. Hotzendorfem - przecież oni NAPRAWDĘ ostro skakali sobie do oczu...