Możnaby organizować granie na ich (euro) terenie, rozkładać się z wojennymi np. w piątkowy wieczór takim Heksie - niech paczo i się ślinio. W końcu któryś podejdzie i zapyta "a co to za gra?" i wtedy zaczynamy opowiadać wplatając wcześniej przygotowane anegdoty a gawiedź zaczyna wyrywać sobie playbooka...Samuel pisze: Ja myślałem raczej o sposobie dotarcia do graczy, którzy i tak nastawieni są na złożone, strategiczne rozgrywki, umawiają się na nie np. w klubach, ale o istnieniu "naszej" niszy po prostu nie wiedzą - lub, co gorsza, kojarzą ją z niekoniecznie najbardziej udanymi próbami rozegrania jakiegoś heksowego monster game'a.
W rzeczywistości byłby to pewnie jedyny w lokalu stolik bez dziewczyn, z dwoma starszymi Panami wertującymi w milczeniu opasłe instrukcje w lengłidżu, a jedyna interakcja z miejscowymi to nieustanne pytania czy skoro nie gramy to czy już zwalniamy stolik