[Łódź] Klub Manhattan

Rozgrywki indywidualne i klubowe. Sprawy organizacyjne klubów graczy.
Awatar użytkownika
Wojpajek
Captain
Posty: 934
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:59
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 1 time

Post autor: Wojpajek »

Mnie trochę od tej gry odrzuca lęk przed podobnym dziubaniem się jak w Hanibalu i Peryklesie. Ale gry nie znam więc może jest dynamiczna...
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Strategos »

Dynamika tej gry jest zdecydowanie większa.
Darth Stalin
Censor
Posty: 6598
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:58
Has thanked: 79 times
Been thanked: 180 times

Post autor: Darth Stalin »

W sobotę i niedzielę odbyło się kolejne spotkanie Klubu "Manhattan".
Tym razem w najsilniejszym jak dotąd składzie: gospodarz Strategos oraz goście: Andy, Archanioł, Darth Stalin, Krzysztof "Hive Tyrant" oraz Nico.

W sobotę spotkanie rozpoczęło się od rozgrywki na 3 planszach :!: w "Empire of the Sun" w ramach testu bojowego. Test wypadł pomyślnie.
Następnie wieczorem rozpoczęła się niezwykle emocjonująca rozgrywka (sześcioosobowa) w Republic of Rome - tym razem debiutantem był Andy.
Zgodnie z tradycją debiut wypadł nadspodziewanie pomyślnie - stronnictwo Andy'ego wygrało najwyższą wartością wpływów politycznych.

W niedzielę kontynuowano test bojowy EotS, ponownie na 3 planszach.

Ogólne wrażenia członków Klubu z testu bojowego są pozytywne a nawet bardzo pozytywne - gra ma duży potencjał a rozgrywka jest emocjonującai pełna zaskakujących zwrotów akcji.

Spotkanie zakończyło się po południu wieczorem bardzo sympatycznie.
Wszyscy biorący w nim udział byli wielce zadowoleni.

W imieniu Płockiej Grupy Szturmowej Klubu "Manhattan" wyrażam podziękowanie dla Strategosa za gościnę i zapewnienie wszystkim zgromadzonym dwu dni znakomitej zabawy.

Dziękuję i pozdrawiam.

P.S. O ile wszystko pójdzie OK, to można spodziewać się fotorelacji Andy'ego z naszego spotkania.
Awatar użytkownika
Nico
Général de Division
Posty: 3838
Rejestracja: poniedziałek, 24 kwietnia 2006, 10:50

Post autor: Nico »

No....bylo super ;). Cesarska Flota (lub Imperialistow w zaleznosci z kim gralem :P) dumnie panowala na Oceania Spokojnym....oj spokojny to nie byl.

Podziekowania gorace dla Strategosa za goscine :).
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Strategos »

Tak to jest .Plany z reguły nie do końca da się zrealizować.
Mieliśmy oprócz EoS grać w Great Battles of History: Cabala, Krimissos ( zacząłem się powoli identyfikować ze stratrgosem Tymoleonem) a może nawet premiera Devils Horsmen - Bitwa pod Legnicą . Rozważaliśmy East Front ale te trzy egzemplarze EoS i wszystko słało się jasne :)

Moja gra z Andym w Empire of the Sun . :D
Dzięki uprzejmości Andy,go mogłem zagrać z nim moją pierwszą partię w EoS niebieskimi ..Jakoś poczułem do nich sympatię( zwłaszcza jak zobaczyłem te stosy posiłków czekajacych poza planszą :wink: ) .Początek w wykoniu drużyny samurajów to "tradycyjnie zdradziecki." :wink: atak na Hawaje - a tak się nam miło z Andym rozmawiało przed grą ... .Orkietra grała na redzie ale chłopaki szybko odrzucili akordeony ...gęśle -sorry to przecież nie EF ani Devil Horsmen a EoS!) no więc trąbki poszły w kąt a zagrały działka przeciwlotnicze. Nie do końca historyczny wynik starcia uświadomił Brytyjczykom ,że skośnoocy nie tacy straszni . Dzięki niewysokiemu angielskiemu dowódcy, który w kabinie nawigacyjnej swego flagowego okrętu ma ponoć napis" lotnictwo głupku "przygotowano zasadzkę.Zasadzka, zasadzką ale zwycięstwo było po stronie Japonii .Malaje i Singapur należą obecnie do Japońskiej Strefy Dobrobytu i Ustawicznego Rozwoju.(Filipiny jescze nie do końca były przekonane do wybrania tej opcji choć Cesarstwo usilnie negocjowało przy pomocy bomb i granatów od początku wojny ).Optymistyczne jednak było to ,że ocalała cześć floty brytyjskiej a Japończycy poniesli również straty .Szeroko komentowane było pożegnanie Albionu z Honkongiem .Lądowanie uzbrojonych japońskich turystów na Borneo jakoś nie znalazło się na pierwszych stronach gazet , za to tłumaczenie łacińskiej sentencji "fortuna kołem sie toczy" robi prawdziwą karierę w prasie imperialnej w kontekście wiadomości napływających z walk w Europie. W przełożeniu na twarde realia wojskowe ozanczało to wysłanie w 1942 roku do Europy sporej ilości jednostek lotniczych , które tak bardzo są potrzebne na Pacyfiku.
Analiza doniesień amerykańskich korespondentów wojskowych prowadziła w 1942 r. do wniosku ,że macki Zóltego Imperium Zła siegnęły daleko na południe do Rabaul i Lea na Nowej Gwinei . Niemiecy obserwatorzy podkreślili z kolei perfekcyjne planowanie tej ostaniej operacji ponieważ cesarskie sztaby ,posługując się doskonałymi niemieckimi szkolnymi atlasami , nie zapomniały o istnieniu szybów naftowych znajdujących w zachodniej części tej wyspy. Uznaniu dla sojusznika towrzyszyło z trudem tłumione rozdrażnienie - przecież to właśnie Niemcom przysługuje sukcesja postholenderska nie mówiąc o nieprzedawnionych przecież prawach do germańskich kolonii w zajmowanych ostatnnio rejonach.
Amerykanów nie interesowały jednak te niuanse . Przede wszystkim postanowili osłonić Australię , której zaczeło grozić niebezpieczeństwo.W Guadankanal znalazła się spora część ocalałej z floty wspieranej przez jednoski ladowe i lotnictwo. Wystąpiły jednak od razu pewne kontrowersje miedzy marynarka a dowództwem ladowym. Dlatego też nikt nie był zdziwiny kiedy pierwsza zaczepna operacja USA miała charakter ,jak by to ujął nowy wielki przyjaciel naszej demokracji JW. Stalin raczej rozpoznania bojem niż czegoś na co wszyscy czekalismy w te gorące dni.Tym niemniej wymiana ciosów (zwana w fachowej literaturze "trzaskaniem po szczękach na wyspach Salomona " ) w pierwszej amerykańsko- japońskiej, prawdziwej, bitwie powietrzno morskiej tej wojny była korzystna dla USA gdyż nawet wyrównane straty oznaczały osłabienie sił japońskich w newralgicznym rejonie.Nieoczekiwanie jednak c punkt ciężkości zmagań prezniósł się do Birmy gdzie Japończycy przeprowadzili operacje , o której długo pisać będą w podręcznikach sztuki wojennej. Zaskakujący atak pewnego niezanego do tej pory pułkownika spowodował ,że zołnierze dowodzonego przez niego oddziału ( ci co przeżyli) na podstawie specjalnego rozkazu Cesarza nazwani zostali " 82 Synami Dżunglii)"Japońscy piloci musieli zadowolić się wspólnym zdjęciem z cesarską ciotką .Po całkowitym rozbiciu mieszanych sił chińsko- hinduskich przeciwnik powszedł za ciosem i zaatkował Rangun. Wtedy do akcji wkroczyla,żądna rewanżu , brytyjska flota. Już wcześniej przygowywała się do rajdu na południe w ramach operacji "Pomścimy Singapur" jednak szalejace sztormy spowodowały zaniechanie tych śmiałych planów.Tym razem opuszczające bazę na Cejlonie brytyjskie okrety miały błogosławieństwo Neptuna a piloci Aresa gdyż ich brawurowa akcja spowodowała poważne straty u pewnych siebie Japończyków.Tym niemniej Rangunu nie udało się ocalić. Zaobserwowano jednak ,że widok japońskiej flagi na budynkach rządowych stolicy Birmy - wydano dużą ilość stosownych widokówek-spowodował masowy napływ ochotników do armii japońskiej tak, że mogła ona szybko uzupełnić poniesione ostatnio straty. Zaniepokojone dowództwo alianckie postanowiło podjać kroki zmierzające do tego aby zapewnić pełną drożność Drogi Birmńskiej nawet gdyby na pewnych odzinkach miałaby ona przebiegać w powietrzu. W tej zmienionej sytuacji Filipiny przyłączyły się do strefy jena zwłaszcza ,że toczące się na Archipelagu bitwy były meczami do jednej bramki bez szans na zadanie choćby minimalnych strat wojskom inwazyjnym. Tym niemiej bohaterski opór w Birmie i na Filipinach zdzałał cuda.Choć po tym co zostało tu do tej pory pzredstawione wywdawać mogłoby się to nieprawdopodobne doszło wkrótce do wydarzeń , które mogły zmienić losy tej wojny. Armia i flota przestały się wreszcie spierać a oczy wszystkich zwróciły się na Wyspy Marshalla. Gdy przeciwnik skupiał swoją uwagę na dalekim Zachodzie wytężona praca sztabów po rozwiazaniu wielu problemów logistycznych doprowadzila do opracowania ściśle tajnych planów operacji "Kwajalein" przwidujący zaskakujący atak na Kwajalein. Ryzykowna to była gra wywiadowcza ale łebscy spece od dezinformacji słusznie założyli ,że najciemniej jest pod latarnia i najprawdopodobniej właśnie im zawdzięczamy sukces w wielkiej bitwie powietrzno morskiej .
Ambitny i odważny przeciwnik nie wahał się . Japońskie lotniskowce, wspierane przez lotnictwo niepokładowe ,pojawiły się niebawem aby pomścić urażoną dumę. Kody japońskie nie stanowiły jednak żadnego problemu . Dzialając w zgodzie z najnowszą poprawka do konstytucji USA wzorowaną pratyce prawa konstytucyjnego naszego radzieckiego sojusznika cytuję :" gdzie stopa żołnierza amerykańskiego stanie tam ziemia ta na wieki amerykańska jest" zgromadzono siły niezbędne do dania odporu. Doszło do drugiej bitwy, w której japońskie lotniskowce musiały wycofać sie z cięzkimi stratami jak niepyszne z rejonu Wysp Marshalla. W końcu roku 1942 inicjatywa nadal należała do aliantów ,którzy skoncentrowali się na odbiciu Nowej Gwinei.
Najpierw uderzenie lotnicze zniszczyło bazującą w Lea flotę japońska , potem doszło do nierozstrzygnietej wielkiej bitwy lądowej , po której po obu stronach nie było już jednostek w takim stadium organizacji który pozwałby na jakiekoilwie działania w Lea. Amerykanie wykorzystali w tej sytuacji to ,że ich przeciwnik zapatrzony w wyspy Marshalla nie mógł przyjść z pomocą obrońcom szybów naftowych w holenderskiej części wyspy dokonali kolejnego zaskakujacego ataku zajmując bez trudu ten ważny rejon. Alianci mogli spać tu spokojnie bowiem posiadali na Nowej Gwinei silne oddziały australijskie , nowozelandzkie i amerykańskie. Los Lea był przesądzony. Jak jednoznaczny jest w tym kontekście tytuł interesującego artykułu z pierwszej strony wychodzącego w Port Morseby dziennika " Życie Australijskiego Papuasa " :" Japończycy nie mówimy do widzenia my mówimy żegnajcie !"
Co ciekawe na ostaniej stronie jest zagadkowy wywiad z pewnym szamanem , który dokonując rzeczowej analizy twierdzi : "kraj za wielką wodą będzie mial dużo więcej do powiedzenia w nadchodzącym, roku niż do tej pory może liczyć na szybką heroiczną wręcz odbudowę wielkich domów żelaznych ptaków a także na podwodne potwory morskie '....

Niestety nieubłagany jak zwykle czas nie pozwolił nam dokończyć tej arcyciekawej partii , nie wolnej od pasjonujących dyskusji z Andym na wszelkie tematy , w której doskonale i pożytecznie się bawiliśmy ... :D

Dziękuje serdecznie moim gościom : ich niezrównane towrzystwo pozwala umocnić się w wierze ,ze nasze hobby nigdy nie zginie :D
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Cóż dodać? Ano to: wspaniały Gospodarz, wspaniała atmosfera, wspaniała muzyka, wspaniała biblioteka, wspaniali rywale... Niestety, trzeba wracać do rzeczywistości. :(
Ale łatwiej wracać z tak wspaniałymi wspomnieniami! :D
Dziękuję wszystkim, szczególnie Strategosowi!
Awatar użytkownika
Nico
Général de Division
Posty: 3838
Rejestracja: poniedziałek, 24 kwietnia 2006, 10:50

Post autor: Nico »

Super rozgrywka, wygrałem jedną bitwę zdecydowanie, drugą mniej, i utrzymałem Indie Holenderskie, a to gwóźdź do trumny żółtków.

Pewne problemy wywoływała nadal karta z japońskiego decku "Col. Tsugi", ale udało mi się przekonać kolegę do swoich racji :P .
Ostatnio zmieniony czwartek, 1 stycznia 1970, 01:00 przez Nico, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Leo
Colonel
Posty: 1596
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 19:08
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 16 times

Post autor: Leo »

Nico pisze:Pewne problemy wywoływała nadal karta z japońskiego decku "Col. Tsugi", ale udało mi się przekonać kolegę do swoich racji :P .
O co chodzi z tą kartą?
Ostatnio zmieniony czwartek, 1 stycznia 1970, 01:00 przez Leo, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Doprecyzujmy: jeśli w opisie wydarzenia jest podane, że ofensywa odbywa się w warunkach ataku zaskakującego (Surprise Attack), to EC Intelligence Value tej karty ma wartość "-". Oznacza to, że przeciwnik może na taką ofensywę zareagować wyłącznie zagrywając kartę defensywną (reaction card), a nie wolno mu tego zrobić przy pomocy rzutu kostką.
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Strategos »

To jest tak jak się gra symultanę w EoS Panowie :)
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Strategos »

Całe szczęście ,że choć nie mam ostatnio czasu na rozgrywki on line udało nam się spotkać w ubiegłą niedzielę z Nico w Klubie Manhattan .
Nie dostosowaliśmy się w wyborze tematu sesyjki do klimatu za oknem - nawet nie rozważaliśmy wyprawy Napoleona na Rosję. W ostaniej chwili wpadłem na pomysł przetestowania starej gry z 1991 roku VG Peloponesian War autorstwa genialnego Marka Hermana.Test polegał na wspólnym poszukiwaniu HR urozmaicających grę dwuosobową bowiem gra pomyślana jest jako absolutnie nowatorskie rozwiązanie do gry jedno osobowej , w której na zmianę - wymuszoną przez postępy strony reprezentowanej pzrez gracza- gra się Spartą i Atenami :!:

Mimo sympatii Nico do Aten mój przeciwnik zdecydował się na grę Zwiazkiem Lacedemońskim . ( Napoleon był pzrecież Bogiem Wojny lądowej a nie morskiej :) )
Ateny zdecydowały się zawierzyć swojemu wypróbowanemu przywódcy Peryklesowi i zaczęły pustoszyć bezlitośnie wybrzeża Półwyspu Peloponeskiego. Sparta odpowiedziała najazdem na Attykę szturmując między innymi skutecznie Panactum. Sprzymierzona ze Spatą flota Koryntu odważnie lub jak inni historycy tej wojny piszą bezczelnie wpłynęła na wody zatoki korynckiej i rozprawiła się ze słabą eskadrą ateńską w Naupaktos .Nie było tu doskonałego wodza taeńskiego Formiona ,który skutecznie tłumił bunt Potidai .900 talentów wpłynęło do kasy Lacedemonu ze spzredaży obróconych w niewole Bogu ducha winnych sprzymirzeńców i obywateli ulubieńców boskiej Ateny. Do miasta dotarło pzresłanie od przekupnej Pytii i Ateńczycy do tego stopnia zlękli się przepowiedni o wielkim wodzu o imieniu Nico (" ..gdy napadać Lacedemonu nie zaprzestaniecie i pustoszyć go nadal oraz grabić bedziecie nieszczęscie wielkie przyjdzie do was a bedzie słychać jeno płacz i jęki a boleść wielka spadnie na lud miasta gdzie Posejdon wiódł spór z Ateną gdy mąż o imieniu Nico z południa nadciągnie") ,że zabronili wodzom kategorycznie jakichkolwiek akcji wymierzonychn w Spartę.
Na wieść o tych wydarzeniach obywatele Mityleny zaczeli wątpić w pzrywództwo kulturalne Aten ale stacjoonujące na Chios triremy obsadzone wiernymi Zwiazkowi Delijskiemu marynarzami i gotowymi do wyjaśniania zawiłości konstytucji związkowej przy pomocy miecza hoplitami wybiły z głowy Mitylenczykom te fanaberie.
Kiedy tak jednak ufni w Długie Mury i przestraszeni treścią przepowiedni oczekiwali na jakiś nowy znak -zaraza z południa przyszła i wielu mężów , niewiasty wygubiła (Delfy jak zwykle bredziły coś o niezrozumieniu wyroczni- podobno jakaś eskadra ateńska naruszyła wody terytorialne Lacedemonu kolo Gytejon). Część hoplitów zczezła a i marynarzy przsławnej ateńskiej floty ubyło. Przeciwnik oczywiście nie doczekał się wyjścia w pole ateńskich hoplitów lecz ośmielony sukcesami floty korynckiej postanowił zmierzyć się z armadą spod znaku sowy . Prada jest taka ,iż został sprowokowany przez ateńskich strategów którzy ppoostanowili ,że jednynie część floty wyruszy na kolejna akcje putstoszenia wybrzeży Lacedemonu . Bitwa , która rozegrała się na morzu w okolicach Eginy pzresądziła o panowaniu na morzu do końca wojny. Sukces Aten był absolutny gdyż z floty przeciwnika pozostała jedynie eskadra licząca 50 trier niezdolna do akcji w wielkim stylu. Dzięki temu sukcesowi ateny mogły bezkarnie łupić wybrzeża i miasta nadmorskie nadmorskie Sparty i jej sojuszników na całym obszarze działań wojennych osłabiając systematycznie wolę walki przeciwnika.
W następnych latach mimo zdrady Alkibiadesa Ateny nie zaprzestały zbrojeń na lądzie, które miały powetować straty wynikłe z zarazy i postanowiły zebrać wojska sojusznicze z Tesalii i zaatakować Teby .Wybrany w tym roku na stratega ponownie Formion przeprowadził skuteczne oblężenie stubramnych Teb zanim( HR) nadciągneła potężna armia Związku Peloponeskiego.Szło tych dzielnych mężów chyba ze 30 000 .Od pogromu ocaliła Związek Delijski niezawodna tessalska konnica która znacznie dominowała liczebnie nad nielicznymi szwadronami wroga . Osłoniła ona odwrót, który w innych warunkach zamnieniłby się w paniczną ucieczkę . Historycy twierdzą ,że straty Aten i ich sprzymierzeńców były mninimalne i wałściwie można mówić o planowym wycofaniu się zdobywców s Teb na leże zimowe.Ateny korzystając z przewagi na morzu w następnym roku przeprowadziły zaskakujace uderzenie na Korynt zdobywając go bez trudu .Flota Ateńska bez przeszkód siała śmierć i pożogę na spragnionych pokoju wybrzeżach przeciwnika. Droga do zwycięstwa została nieco wydłużona przez przegłosowanie w zgromadzeniu ludowym nikomu niepotrzebnej wyprawy na Sycylię ( wprowdzenie losowej możliwości narzucenia ,wygrywającej w poprzednim etapie ,stronie strategii z gry jednooosbowej - HR) W końcu jednak nawet Pytia zorientowała się , której stronie sprzyjają( w ten zimowy wieczór :) ) Bogowie i jej przepowienie ( przyjdzie oto Strategos do Lacedemonu z gałązką oliwną ,przyjmijcie go godnie i nie sprzeciwiajcie się woli jego a będzie pokój wam dany )...sparwiły ,że Sparta złożyła broń.

O zwycięskiej dla niego grze w Sukcesorów nich opwie Nico :)

Krótki opis Peloponesian War VG, wydanie z 1991 roku:

Victory Games wydała kiedyś Peloponesian War z nowatorskim rozwiazaniem gry 1 osobowej - gracz grał Związkiem Delijskim i Peloponeskim przy czym stona którą grał w danym momencie detrminowana była to sukcesami lub brakiem sukcesów strony reprezentowanej tymczasowo przez gracza ( gracz grał stroną której ostatnio gorzej się powodziło co nie znaczy że słabszą w danym momencie- chodziło o analiże ostatniego etapu zmiana nie zachodziła automatycznie ale rzucało się kością i porównywało z wynikami tury )Była ścieżka na której zaznaczało się osobno sukcesy w etapie oraz osobno stan zaangażowania w wojne mocarstw. Im więcej klęsk tym większa szansa na osłabienie chęci walki i przegraną. Do gry jednoosobowej przygotowano specjalne tablice wskazujace jak zachowa się strona nie reprezentowana przez gracza i określajace jaki obszar ma ona atakować oraz z jakimi siłami.( strategie i cele ustalano losowo z pewnymi modyfikatorami)W wypadku gdyby gracz atakował newralgiczne miejsca mogące zadecydowac o ostatecznym sukcesie były specjalne reguły opisujące super- reakcje .
Jest tam też tabela zdarzeń losowych mapa w sytemie point to point . Ciekawy sytem ruchu można było zbierać rozrzucone na planszy oodziały ale zawsze obowiązywała zasada ruchu po najkrótszej z możliwych tras . Tak samo docelowy punkt operacji musiał być osiągnięty najkrótszą trasą.Były możliwe przechwycenia ruchu przeciwnika .

Całość była wbrew pozorom niezwykle prosta . Ta gra dawała przyjemność polegająca na tym ,że miało się poczucie rozgrywania jakiegoś możliwego wariantu wojny peloponeskiej ( podobne wrażenia mam zawsze w genialnym POGu.
Awatar użytkownika
Nico
Général de Division
Posty: 3838
Rejestracja: poniedziałek, 24 kwietnia 2006, 10:50

Post autor: Nico »

Peloponesian War to niewatpliwie wybitna gra (biorac pod uwage jej wiek), no ale wszystko jasne jak sie spojrzy na tworce - Mark Hermann ;) .

Co do Sukcesorow:P, tej nudnej gry, to jedyni prawowici nastepcy Aleksandra przejeli wladze w Macedonii, Tracji, Hellsponcie i Medii. Szybko opanowano Epir, tereny naddunajskie, Grecje (gdzie slonie bojowe przywiezione statkami rozniosly Spartano-Atenczykow), nadbrzezne tereny Azji Mniejszej, oraz rejony morza kaspijskiego.

Dzieki poteznej flocie +4 VP szybciutko sie jakos uzbieralo 29 VP i wygralem gre. Bez jednej bitwy z Strategosem. Nudna i bez wyrazu gierka ;P ;P ;P ;P ;P.
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Strategos »

Klub " Manhattan " w składzie Ja i moja żona testował grę Blue vs Gray .
Całkiem sympatyczna "familijna" karcianka .
Żona po pewnym wahaniu , w końcu "Przemineło z Wiatrem" zawiera nieco wiecej romantyzmu niż "Chata Wuja Toma" wybrała niebieskich kierując się wiedzą historyczna o ich bezdyskusyjnym zwycięstwie w wojnie. Tym niemniej ta gra jest doskonale zbalansowana i bardzo dużoa zależy od ruztów kostką.
Ciekwostką kjest to ,że używa się mapy ale wcale nie przesuwa się na niej żetonów wojsk . Zabawa polega na umiejętnym rozdzieleniu sił , konstruowaniu struktury armii , wybieraniu celów ataku i miejsc gdzie będziemy te ataki odpierać.Zasakakiwania przeciwnika zagraniami róznych kart z " rezerwy". Teatr wojny podzielony jest dość umownie na Wschód i Zachód . Oddziały wojskowe to karty ,które podobnie jak wodzów i fragmenty mapy( w zalaeżnosci od tego kto je zagra wygladaja troche inaczej !) losuje się z talii ( po jednej talii dla strony)
Poczatek był trudny dla obu stron bo mozolnie trzeba było tworzyć siły zbrojne. Moim naczelnym wodzem został szybko wylosowany "Little Napoleon" czyli Pierre Gustave Toutant Beauregard a u szanownej Amazonki Pólnocy Irvin Mc Dowell .Zaczeło się od moich nieudanych ataków na Fort Monroe . Północ dokonała skutecznej inwazji z morza . Plan nawiazywał troche do Pzremineło z Wiatrem ponieważ nies nieskrywanym celem tych działań była Atlanata. Po szeregu zażartych bitwach pod Macon jeden William (Joseph Hardie )wygonił drugiego Williama ( Starce Rosecransa )- odniósł on ranę w bitwie.Te sukcesy południa szły w parze z zajeciem pzreze mnie Harpers Ferry.Północ odpoiedziała wystawieniem do akcji Monitora co uniemozliwiało mi wprowadzenie do gry pancernikow Południa . W czasie najwiekszych sukcesów akces do Konfederatów złożyło Whelling. W jednej z bitew poległ wlaczacy w obronie stanu posuadania ółnocy Benjamin Franklin 'Spoons"Buttler . Zona postaniwła nie ratować go pzry pomocy karty " diabelskie szczęście" Co za bezwzledna taktyka ! Zaniepokojona sukcesami Południa przygotowała wielka ofensywe podczas której odbiła Harpers Ferry i zaatakowała Shenanoah Valley .Od kleski uratowała mnie karta " La Belle Rebelle" która oprócz działania takiego jak karta Mata Hari w Ścieżkach Chwały daje korzystny modyfikator do obrony Shenadoah Valley. Jednak nastepnego ataku moja armia już nie wytzrymała i musiała sie wycofać. w ostatniej chwili udało mi sie dokonac reorganizacji systemu dowodzenia i na czele Armii postrawiłem Josepha Egglestona Johnstona który ma w grze korzystny wspólczynnik dowodzenia wobronie. Doszło do najwiekszej bitwy tej wojny - Wildernees. No i zdarzył sie cud na czerwonej kości - wynik bitwy 1 czyli byłaby to totalna klęska agresowrów gdyby nie pzrewaga sił wynosząca powyzej 10 punktów siły co redukowało wynik do klęski (zmodyfikowany wynik rzutu 1+1=2) Wynik na białej kości oznaczał cieżkie straty dla obu stron. Tyle ,że ja użyłem do obrony 6 jednostek co oznaczało osłabienie 4 poziomów a u przeciwniczki aż 7 +1 =8 poziomów . Dwa oddziały szły już osłabione i musiały być od razu zdjęte ( każdy oddział ma dwa poziomy strat)dodatkowo zszedł 3 oddział a pozostałe uległy osłabieniu . W razie wyrzucenia 3 na czerwonej kości ( rzuca sie k6) tezż wygrałbym ponieważ mój głownodowodzący miał inicjatywę w obronie 2 wobec 1 u przeciwnika. Wyrzucenie na dwu kościach białej i czerwonej niezmodyfikowaneych "7-" Północ lub dwóch jednakowych wyników - Południe oznacza konieczność dodatkwego rzutu , który określa co stało się z dwoódcą . W tym pzrypadku skończyło się jedynie zasłużoną dymisją. pokonanego Ten sukces obronny oznaczałby ponowne uchwycenie inicjatywy strategicznej pzrez południe gdyby nie pomyślnie zakończone pertraktacje pokojowe.Zonie bardzo spodobała się gra . Pochwaliła mnie również za stosowną oprawę muzyczną- towarzyszyło nam ok 120 minut piesni z wojny secesyjnej .

A oto linki :

http://www.gmtgames.com/nnbg/main.html

http://www.boardgamegeek.com/imagegalle ... ?gameid=89

http://website.lineone.net/~rwein/bvg/BGRules.htm

http://www.davetownsend.org/BlueVsGray/Tracker/

tu ktoś znany :
http://acts.warhorsesim.com/bvg.asp

Klub Manhattan poleca. :D
Awatar użytkownika
Strategos
Censor
Posty: 8264
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:53
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Strategos »

Blue vs Gray cd.

W sobotę zasiedliśmy w klubie z Nico do niezaplanowanej partyjki i wrażenia mamy znakomite.
Nico grał stroną kompatybilną z jego awatarem a ja dowodziłem drużyną niebieskich.
Gra była zacięta . Mansses przechodziło z rąk do rąk.Mimo zdobycia przeze mnie Memfis i Atlanty szala zwycięstwa zdawała przechylać się na stronę "przebrzydłych gnębicieli Afroamerykanów" .Południe dwa razy szturmowało ,co prawda bez powodzenia, Waszyngton i pochowało z honorami genarała Lee ale decydujący dla dalszego przebiegu wojny mógł się okazać zryw patriotyczny w ojczystym terenie południowców . Bitwa pod Savannah wygrana przez nucących dixie zniweczyła dotychczasowy wysiłek niebieskich w tych okolicach. W tej grze czas pracuje dla Południa . Kiedy Północ wykorzysta wszystkie karty w talii gra po jednej dodatkowej turze kończy się a do zwycięstwa Północy potrzebne jest zgromadzenie odpowiedniej ilości punktów zwycięstwa a tych USA jeszcze dużo brakowało kiedy trzeba było z przyczyn nie wiążących sie z samą grą kończyć partię. Umówiliśmy się na gre pzrez ACTS w przyszłości.
Awatar użytkownika
Nico
Général de Division
Posty: 3838
Rejestracja: poniedziałek, 24 kwietnia 2006, 10:50

Post autor: Nico »

Gralo sie niewatpliwie swietnie :) , pomimo horrendalnych strat w korpusie oficerskim Poludnia, odcielismy jankesow, ktorzy zajeli Atlante idac od portu Savannah w Georgii. Malutki korpusik biskupa Polka odbil miasto i odcial oddzialy najezdzcow, ktore zapedzily sie do serca Konfederacji. Wszedzie nasze szare oddzialy byly wspierane przez kochajacych Poludnie czarnych 'sluzacych', ktorzy poznali sie jak wyglada ta niby wolnosc ze strony jankesow - wyzysk i kapitalizm :!: :!: Long Live Dixie :wink:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Spotkania, kluby”