Bo ja wiem? Pierwsze serie MC200 i G50 miały dobrą widoczność. Dopiero później jak przerobiono im kabiny na częściowo-otwarte widoczność spadła (w MC200 wręcz koszmarnie). Re2000 zaś (wzorowany na amerykańskim P-35) widoczność miał całkiem dobrą.
Wspomniane MC200 i G50 modyfikowali jeszcze przed 40tym. Obiegowa opinia głosiła że włoscy piloci bali się latać w zamkniętych kabinach. Nie wiem czy w to wierzyć, w końcu piloci bombowców nie mieli takich lęków.
W sumie to nawet zabawne że Włochy posiadając przed '39 jedne z najnowocześniejszych myśliwców wykonały następnie wielki krok w tył w tej dziedzinie.
Nie wspominając o tym że mając dwa typy własne (wspomniane MC200 i G50) rozpoczynali produkcję trzeciego (CR42) i jeszcze pracowali nad czwartym opartym konstrukcyjnie amerykańskiego P-35A (Re2000).
Najlepszy (eksportowy) myśliwiec września 1939
W latach wojny zbrojeniówka włoska miała dodatkowo problem z brakiem mocnych silników (skąd my to znamy?).
Dopiero licencje na niemieckie Daimlery zaczęły ratować sytuację ale , jak to się mówi, było już "po ptakach".
Włoskie myśliwce w latach '39/'40 nie odbiegały jakoś in minus od światowych standardów. Można się zastanawiać nad celowością budowy Fiata CR.42 ale złą konstrukcją to on nie był.
Z kolei Fiat G.50 stanowił równorzędnego przeciwnika dla Hurricane'a Mk.I.
Miał co prawda lżejszą salwę sekundową ale była ona efektywniejsza z dalszego dystansu niż u Hawkera. Należy też wziąć pod uwagę że poza frontem zachodnim myśliwce włoskie nie napotykały w powietrzu "napakowanych" przeciwników.
W Afryce sprzętem podstawowym był nadal Gloster Gladiator a Hawker Hurricane dopiero "wchodził". Dopiero rozpowszechnienie się późniejszych Spitów (Mk.V i nowsze) i "latającej grozy" czyli Hurricana Mk.IIc uzbrojonego w 4 działka Hispano zepchnęło włoskie myśliwce do defensywy. A braki w dziedzinie silników mocno spowolnił prace nad wersjami rozwojowymi. Fakt też że rozwijano trzy równorzędne konstrukcje na raz co delikatnie mówiąc było głupotą. Doskonałe Reggiane R.2005 , Fiaty G.55 czy Macchi MC205 weszły tak o rok później niż należało. Osobiście jestem zdania że rezygnując z przynajmniej jednej konstrukcji (ja bym skasował Macchi ew. Fiata) dałoby się przyśpieszyć prace nad pozostałymi.
Dopiero licencje na niemieckie Daimlery zaczęły ratować sytuację ale , jak to się mówi, było już "po ptakach".
Włoskie myśliwce w latach '39/'40 nie odbiegały jakoś in minus od światowych standardów. Można się zastanawiać nad celowością budowy Fiata CR.42 ale złą konstrukcją to on nie był.
Z kolei Fiat G.50 stanowił równorzędnego przeciwnika dla Hurricane'a Mk.I.
Miał co prawda lżejszą salwę sekundową ale była ona efektywniejsza z dalszego dystansu niż u Hawkera. Należy też wziąć pod uwagę że poza frontem zachodnim myśliwce włoskie nie napotykały w powietrzu "napakowanych" przeciwników.
W Afryce sprzętem podstawowym był nadal Gloster Gladiator a Hawker Hurricane dopiero "wchodził". Dopiero rozpowszechnienie się późniejszych Spitów (Mk.V i nowsze) i "latającej grozy" czyli Hurricana Mk.IIc uzbrojonego w 4 działka Hispano zepchnęło włoskie myśliwce do defensywy. A braki w dziedzinie silników mocno spowolnił prace nad wersjami rozwojowymi. Fakt też że rozwijano trzy równorzędne konstrukcje na raz co delikatnie mówiąc było głupotą. Doskonałe Reggiane R.2005 , Fiaty G.55 czy Macchi MC205 weszły tak o rok później niż należało. Osobiście jestem zdania że rezygnując z przynajmniej jednej konstrukcji (ja bym skasował Macchi ew. Fiata) dałoby się przyśpieszyć prace nad pozostałymi.
- AWu
- Słońce Austerlitz
- Posty: 18134
- Rejestracja: poniedziałek, 16 października 2006, 13:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Jeśli samoloty rozwijały niezależne i prywatne ośrodki to można rozważać czy skasowanie jednego czy dwóch i połączenie ich substratu osobowego i technicznego nie pomogłoby pozostałym, ale wydaje mi się, że miałoby tylko wpływ na większą produkcję niektórych podzespołów. Takie firmy raczej nie łączą swoich teamów, chyba że mają jeden projekt i dzielą zyski.
Wszystkie trzy konstrukcje były oparte o silnik RA1050 (oczywiście że licencyjny Daimler-Benz ).
Zwolnione moce produkcyjne można było więc skierować na zwiększenie produkcji silników. Trochę szkoda bo silnik robił Fiat więc rozsądnie byłoby odpuścić sobie produkcję G.55 a skubaniec miał dobre notowania (wyższe niż BF.109G/K) i sprzedawał się jeszcze po wojnie.
Ideał to rozwiązanie amerykańskie z tego okresu czyli odgórne wzięcie "za mordę" firm produkujących sprzęt.
Pozwoliło to na sensowne rozłożenie produkcji między zakładami różnych firm.
Zwolnione moce produkcyjne można było więc skierować na zwiększenie produkcji silników. Trochę szkoda bo silnik robił Fiat więc rozsądnie byłoby odpuścić sobie produkcję G.55 a skubaniec miał dobre notowania (wyższe niż BF.109G/K) i sprzedawał się jeszcze po wojnie.
Ideał to rozwiązanie amerykańskie z tego okresu czyli odgórne wzięcie "za mordę" firm produkujących sprzęt.
Pozwoliło to na sensowne rozłożenie produkcji między zakładami różnych firm.