Dowodzenie. Wady i zalety gier

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące XIX wieku.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43394
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3968 times
Been thanked: 2527 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Andy pisze:
Raleen pisze:Andy bardzo trafnie zauważył, że Napoleon's Triumph jest pod względem dowodzenia bardzo podobne.
Jeśli tak, to mimowolnie, jako że polskiego Waterloo w życiu na oczy nie widziałem! :wink:

Nie wiem zatem, jak to jest rozwiązane w polskiej grze (poza ogólnym obrazem, wyniesionym z licznych Waszych dyskusji), ale w Napoleon's Triumph, jako naczelny dowódca jestem ograniczony w możliwości wydawania rozkazów:
:arrow: Po stronie francuskiej mogę w jednym etapie (czyli w ciągu godziny historycznego czasu bitwy) wydać po jednym rozkazie dla każdego z ośmiu korpusów i cztery rozkazy dla pojedynczych oddziałów detaszowanych .
:arrow: Po stronie alianckiej mogę wydać rozkazy tylko pięciu spośród dziewięciu korpusów i trzy rozkazy pojedynczym oddziałom detaszowanym.

Zatem im bardziej rozproszone są siły każdej ze stron (czyli więcej jednostek jest detaszowanych), tym bardziej naczelny wódz traci panowanie nad polem bitwy. Jeśli sporo korpusów jest rozbitych, to większość samodzielnych jednostek zachowuje się biernie (nie "starcza" dla nich rozkazów) i mogą one tylko ponosić straty po atakach nieprzyjaciela i wykonywać odwroty (jeśli ocaleją).

Ten system oddaje również niższy poziom sztuki dowodzenia po stronie alianckiej (przy liczebniejszej armii). Z kolei wyższy poziom wyszkolenia wojsk francuskich jest oddany przy pomocy "ostatecznego tie-breaku": jeśli wszystkie pozostałe czynniki nie są w stanie wyłonić zwycięzcy starcia, sukces odnosza Francuzi.

System dowodzenia w NT ma ten walor, że ściśle określa "kim jest gracz" w konkretnym momencie. Gdy decyduję, którym korpusom i detaszowanym jednostkom wydam rozkazy - jestem naczelnym dowódcą i mam charakterystyczne dla niego dylematy. Gdy wykonuję swoje wcześniejsze rozkazy, staję się dowódcą korpusu i wyznaczam np., które spośród oddziałów mojego korpusu pójdą na czele ataku, czy użyję kawalerii czy piechoty, albo które jednostki staną w pierwszej linii obrony.
Ta dwustopniowość dowodzenia przy jednoczesnym precyzyjnym określeniu "kompetencji dowódczych gracza w danym momencie gry" wydaje mi dużym walorem NT, ale nie piszę tego porównując mechanizm NT z zastosowanym w innych grach dotyczących tej epoki, bowiem znam bliżej tylko rodzime "Wojny Napoleońskie". :)

Wybaczcie OT, ale może moje uwagi przydadzą się Wam w ocenie prównawczej mechanizmów zastosowanych w polskim Waterloo.
1. Andy to, że nie znasz Waterloo i bezpośrednio nie angażujesz w polemikę po żadnej z, nazwijmy to już tak, stron, to w tym przypadku nawet jest pewną zaletą ;) Bo Twoje argumenty są bardziej obiektywne..

2. Bardzo ciekawą rzecz mi podsunąłeś w końcowej części Twojego posta. W sumie zamierzałem napisać o tym niezależnie, tzn. myślałem o tym zanim przeczytałem tego posta. Jak byś czytał w moich myślach ;) .
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43394
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3968 times
Been thanked: 2527 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Wracając do naszej mrożącej krew w żyłach dyskusji, którą coś nam co pewien czas przerywa (ale dzięki temu jest czas na uspokojenie emocji ;D ;) )...

Nawiązując do tego o czym pisał Andy, że jak to ujął, gra "Napoleon's Triumph" jego zdaniem wyraźnie określa kim jest gracz, to znaczy gdzie, na jakim szczeblu dowodzenia się znajduje. Jaki z tego wniosek? Że zdaniem Andy'ego istnieją gry gdzie tak nie jest, czyli gdzie to miejsce gdzie znajduje się gracz, nie jest dokładnie określone. Zatem nasz szacowny nestor nie będąc zaangażowanym w naszą dyskusję po żadnej ze stron, przy okazji zauważył sam, w naturalny sposób, coś co w sumie jak się nad tym zastanowić wydaje się oczywiste. Że przynajmniej niektóre spośród gier, a można sądzić, że jest takich gier wiele (Andy w gry TiSowe nie gra, więc nie ma co na TiS zwalać) jest tak skonstruowanych, że właściwie nie wiadomo dokładnie gdzie znajduje się gracz. Nie wiadomo dokładnie "kim gracz jest".

Ja bym powiedział mocniej, w większości a nawet w każdej grze można się tego dopatrzyć. Tak naprawdę w żadnej grze planszowej gracz nie jest ściśle, ani nawet w przybliżeniu ściśle na miejscu naczelnego wodza. Zawsze jest szereg innych czynników właściwych dla niższych bądź wyższych szczebli dowodzenia, które są w jego kompetencji. W ogóle moim zdaniem przedstawianie gier w ten sposób, że oto gracz grający w daną grę ma się w kogoś tam wcielać i wyznaczanie mu miejsca w strukturze dowodzenia, z którego to działa, jest co najmniej naciągane. Tak jak kiedyś pisałem Nico, czego on jak się zdaje nie przyjmował do wiadomości, a być może nawet nie załapał, bo w ramach studiów ani zapewne wcześniejszej swojej edukacji nie miał filozofii choćby w formie uproszczonej, że gracz w tych grach jest trochę jakby Duch Świata czy Duch Narodu u Hegla i tak należałoby go widzieć. I on może w związku z tym wcielać się w różnych okresach gry w różne postaci... Przez chwilę jest dowódcą batalionu by za chwilę dowodzić na szczeblu armii. Nie oznacza to wcale, że wszystko musi być pomieszane. Należy rozdzielić te różne funkcje, które piastuje gracz w trakcie gry, na ile tylko można, ale to są dwie różne rzeczy. Co innego rozdzielenie różnych funkcji, które gracz piastuje, a co innego mówienie, że gracz w trakcie gry jest tylko jedną postacią, znajduje się na jednym określonym poziomie dowodzenia i nic ponadto. Może znajdować się na różnych szczeblach dowodzenia tylko rolę jaką na tych różnych poziomach odgrywa trzeba od siebie rozdzielić.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43394
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3968 times
Been thanked: 2527 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Kiedyś dyskutowaliśmy o tym czy piechota może zaatakować kawalerię. Kiedyś wkleiłem na forum regulamin dla kosynierów opracowany w 1794 r. przez Piotra Aignera:

http://www.strategie.net.pl/viewtopic.php?t=5514

Tam pogrubioną czcionką jest wyszczególniony ten przypadek. Można sprawdzić tą bitwę. Jako, że autor nawiązywał do regulaminu francuskiej piechoty z tego okresu, to pewnie tam powinno być o tym więcej.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „XIX wiek”